Co najmniej pięć osób zginęło w zamieszkach w Egipcie. Dzisiaj mija rok od obalenia przez armię rządu Bractwa Muzułmańskiego. Zwolennicy islamistów wyszli na ulice, manifestując swój sprzeciw wobec nowych władz i prowadzonej przez nie polityki.

Tysiące Egipcjan wyszły na ulice Kairu, by zaprotestować przeciwko obaleniu prezydenta Mohammeda Mursiego. Były to najliczniejsze demonstracje od czasu, gdy nowe władze wprowadziły przepisy zabraniające gromadzenia się więcej niż 10 osób. W kilku miejscach wybuchły bomby, a w starciach z policją zginęło w sumie pięć osób.

Od czasu, gdy armia przejęła władzę w Egipcie, liderzy Bractwa Muzułmańskiego siedzą w więzieniach, a niektórzy mają wyroki śmierci. Samo Bractwo zostało uznane za organizację terrorystyczną. W demonstracjach, do których dochodzi regularnie, zginęło już niemal półtora tysiąca osób.

Przeciwnicy nowych władz mówią o braku swobód obywatelskich. Amnesty International wydała właśnie raport, w którym stwierdza, że od czasu obalenia Mursiego w Egipcie znacznie pogorszyło się przestrzeganie praw człowieka. Według organizacji, w ostatnim roku uwięziono 16 tysięcy osób, z czego 80 zmarło. Amnesty International zarzuca też egipskim władzom stosowanie tortur.

Nowy egipski prezydent, a wcześniej dowódca armii Abdel Fatah al-Sisi, który został wybrany pod koniec maja, zapowiadał, że przywróci w kraju porządek - nawet kosztem swobód obywatelskich.