Redakcja Wprost wciąż oblężona. Do Funkcjonariuszy ABW i prokuratora dołączyli policjanci. Na miejscu jest też kilkudziesięciu dziennikarzy - tych bezpośrednio zaangażowanych z tygodnika Wprost, jak i z innych mediów, którzy relacjonują i rejestrują sytuację.

Na jednym z plakatów przyczepionych na drzwiach napisano: "nie dla PRL-bis, prawda zwycięży". Dziennikarze Wprost stanowczo bowiem sprzeciwiają się prowadzonej akcji. Twierdzą, że narusza prawo i wskazują na jej bezprecedensowość. Prokuratura przekonuje z kolei, że chce jedynie uzyskać dowody, a nie naruszać tajemnicę dziennikarską oraz zaznacza, że przeszukanie jest konsekwencją odmowy wydania taśm przez kierownictwo redakcji.

"Jacyś smutni panowie w ciemnych autach są przed redakcją, są pod dowództwem prokuratora Józefa Gacka" - opowiadał dziennikarz "Wprost" Michał Majewski. Jak mówił, redakcja nie może wydać nagrań, ponieważ może to wskazywać na źródła, które zastrzegły anonimowość. "Jesteśmy zobowiązani dochować tajemnicy dziennikarskiej, do tego zobowiązuje nas prawo" - zaznaczył Michał Majewski.

Another view from Wprost newsroom after Polish secret service moves in to violate Polish press law. MT @k_berenda: pic.twitter.com/2vG4ko65c9

— Glenn Tyrpa (@glenntyrpa) czerwiec 18, 2014

Przeszukanie ABW we "Wprost" jest konsekwencją odmówienia przekazania nagrań przez redakcję - zaznaczyła rzeczniczka Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga Renata Mazur.

Jak przekonywała, że nośniki, będące w posiadaniu "Wprost" stanowią dowód przestępstwa. Całkowicie niezrozumiała jest reakcja "Wprost", żadne nasze działanie nie było niezgodne z prawem i nie miało na celu naruszenia tajemnicy dziennikarskiej - zaznaczyła Renata Mazur.

Jak poinformowała, śledczy postawili dziś dwa zarzuty Łukaszowi N. menedżerowi restauracji "Sowa i Przyjaciele", gdzie doszło do podsłuchania rozmów czołowych polityków. Oskarżenie sformułowano na pdostawie artykułu 267 kodeksu karnego, dotyczącego nielegalnych podsłuchów. Łukaszowi N. grozą 2 lata więzienia.

Renata Mazur powiedziała również, ze w charakterze świadka został również przesłuchany szef MSW, Bartłomiej Sienkiewicz, który uczestniczył w jednej z podsłuchanych rozmów.

"Z tego wyniknie tylko zło. Samo zło!" - pełnomocnik prawny "Wprost" ostro krytykuje działania prokuratury. Mecenas Jacek Kondracki uważa, że decyzja o przeszukaniu redakcji tygodnika łamie wolności prasy.

"Myślę, że jest to dosyć daleko idące naruszenie wolności słowa i prasy. To bardzo nieroztropna decyzja. Nic dobrego z tego nie wyniknie. Tylko zło" - przekonywał Jacek Kondracki.

Prokuratura i ABW szukają nośników, na których zarejestrowano podsłuchane rozmowy czołowych polityków. Mecenas Jacek Kondracki zapowiedział, że złoży zażalenie na decyzję prokuratury. "To są rzeczy, które nie mają prawa się zdarzyć! a jednak się dzieją" - mówił pełnomocnik "Wprost".