NATO zwiększa swoją obecność na wschodnich rubieżach Sojuszu. We wschodnich krajach członkowskich pojawią się siły lądowe, powietrzne i morskie. Szef polskiego MSZ podsumował te doniesienia na Twitterze pisząc "oby zawsze spełniały nam się marzenia".

Jak poinformował sekretarz generalny NATO Anders Fogh Rasmussen, ustalono pakiet nowych środków w celu wzmocnienia bezpieczeństwa państw Sojuszu. Działania mają zostać podjęte w ciągu najbliższych kilku dni. "Będziemy mieli więcej samolotów w powietrzu, więcej okrętów na wodzie i większą gotowość na ziemi" - powiedział Rasmussen. Jak wyjaśnił, chodzi m.in. o zwiększenie patroli powietrznych nad regionem bałtyckim, rozmieszenie okrętów NATO na Morzu Bałtyckim, wschodniej części Morza Śródziemnego i w innych miejscach - jeśli będzie taka potrzeba.

Rasmussen dodał, że plany obrony członków Sojuszu będą "poddane przeglądowi i wzmocnione". Przypomniał też, że NATO ostatnio zwiększyło już swoje patrole nad krajami bałtyckimi, a samoloty AWACS regularnie latają nad Polską i Rumunią. Sekretarz generalny podkreślił, że wszystkie te działania mają na celu wysłanie "jasnego sygnału, że NATO jest gotowe chronić i bronić swoich członków".

Głównym celem środków uzgodnionych przez kraje NATO jest wzmocnienie możliwości wspólnej obrony, nie chodzi o zmianę zachowania Rosji - tak szef sił NATO w Europie generał Philip Breedlove mówi o nowych działaniach podjętych przez Sojusz w związku z kryzysem ukraińskim.

Komentując sytuację generał Breedlove powiedział, że NATO nie widzi znaczących zmian, jeśli chodzi o obecność wojsk rosyjskich na ukraińskiej granicy. "Pozycja sił rosyjskich na granicy z Ukrainą nie zmieniła się znacząco od mojego ostatniego spotkania z prasą” - powiedział.

Polski minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak chwali decyzję NATO. Tomasz Siemoniak przebywa w Waszyngtonie, gdzie rozmawia na temat zwiększenia amerykańskiej obecności wojskowej w naszym kraju.

Siemoniak mówi, że strona polska jest zadowolona z ogłoszonej w Brukseli decyzji. Minister nie odpowiedział na pytanie, co dokładnie decyzja NATO oznacza dla Polski.
Szef MON spotka się jutro w Waszyngtonie z szefem Pentagonu Chuckiem Hagelem. Minister ujawnił, że będzie zabiegać, by amerykańskie myśliwce, które przylatują do Łaska na ćwiczenia pozostały w Polsce na stałe. Minister Siemoniak powiedział, że kwestia rozlokowania w Polsce znaczących sił lądowych jest dużo bardziej skomplikowana, ale będzie to jeden z tematów jego rozmowy z sekretarzem obrony Stanów Zjednoczonych.


"To dobra decyzja do aktualnej sytuacji". - komentuje pomysł wzmocnienia wschodniej flanki NATO redaktor naczelny "Nowej Techniki Wojskowej", Andrzej Kiński. Według eksperta na takiej decyzji sojuszu najwięcej może skorzystać Polska. Kiński uważa, że z punktu widzenia bezpieczeństwa naszego kraju decyzje NATO są słuszne, adekwatne do ukraińskiego kryzysu i - co ważne - nie podejmowane pochopnie. Sojusz działa konsekwentnie, na podstawie zebranych informacji i po odpowiedniej analizie - dodaje naczelny "Nowej Techniki Wojskowej".

Zdaniem Kińskiego taką zapowiedź można dość szybko i łatwo wprowadzić w życie. Wystarczy w bałtyckich portach przeprowadzić manewry, w których wezmą - obok polskich okrętów - jednostki z Niemiec, Danii czy Francji. Na takich ćwiczeniach obce wojska mogą być kilka dni albo kilka tygodni - w zależności od decyzji NATO i planu manewrów. Kolejnym krokiem może być zwiększenie potencjału w ramach trwającej na Litwie, Łotwie i w Estonii misji Air Policing. Nieba krajów bałtyckich obecnie strzegą Amerykanie, 1 maja dyżur rozpoczynają polscy lotnicy. Już wiadomo, że w czasie naszej zmiany będą też do dyspozycji myśliwce brytyjskie i francuskie.

Zdaniem Kińskiego najtrudniej będzie zrealizować zapowiedź lądowego wzmocnienia wschodnich członków NATO. To - jak tłumaczy ekspert - wymaga więcej czasu i logistycznego przygotowania. Można jednak - na przykład w ramach wspólnych ćwiczeń - zorganizować manewry na którymś z polskich poligonów. " Mogą z naszymi ż ołnierzami ćwiczyć chociażby wojskowi z Bundeswery".