Zrobiliśmy wszystko co "w ludzkiej mocy", aby odnaleźć zaginiony samolot - zapewnił premier Australii Tony Abbott. Wczoraj to właśnie on poinformował o zlokalizowaniu dwóch obiektów, które mogły pochodzić z Boeinga malezyjskich linii lotniczych.

Ich poszukiwania wciąż nie przynoszą jednak efektów, a premier Australii jest już krytykowany za to, że pośpieszył się z ogłoszeniem nowych informacji.

Premier Australii powiedział, że w operację prowadzoną 2,5 tysiąca kilometrów od miasta Perth zaangażowano wszelkie dostępne środki. Na zrobionym w niedzielę zdjęciu satelitarnym widać dwa obiekty, które mogą być fragmentami kadłuba zaginionego Boeinga. Obszar o powierzchni 23 tysięcy kilometrów kwadratowych przeszukują statki i samoloty. Wczoraj nie udało się jednak znaleźć żadnych śladów Boeinga. W poszukiwania zaangażowane są samoloty australijskie, nowozelandzkie i amerykańskie. Obszar poszukiwań przecina szlak statków handlowych, przez co na powierzchni wody w tym rejonie unosi się wiele "zgubionych" przez jednostki obiektów, które mogą przypominać części rozbitego samolotu.

Australijskie władze nie wykluczają, że obiekty, zaobserwowane w niedzielę na Oceanie Indyjskim, mogły już zatonąć.