Do poniedziałku ministrowie spraw zagranicznych UE mają mieć gotowe propozycje, kogo w Rosji objąć sankcjami wizowymi. O szczegółach polskich propozycji personalnych w tej sprawie nikt nie chce mówić. Ponieważ decyzja ma być podjęta przez UE jako całość, nikt się nie chce wychylić. Sankcje mają dotyczyć osób odpowiedzialnych za interwencję Rosji na Ukrainie.
I może dojść do bezprecedensowej sytuacji, gdy przywódcy sąsiadującego z UE mocarstwa otrzymają zakaz wjazdu na teren Wspólnoty, a ich aktywa zostaną zamrożone. – Na pewno powinni być to Putin, przedstawiciele wojska, służb specjalnych i politycy zaangażowani w proces decyzyjny. A także słupy Putina, np. Abramowicz – mówi polityk PO. Inaczej Unia się ośmieszy. Ale pewności, że tak będzie, nie ma. – Zachód będzie szukał dyplomatycznego rozwiązania konfliktu, dlatego sankcjami nie zostaną dotknięte osoby pełniące najwyższe funkcje – uważa Witold Rotkiewicz z Ośrodka Studiów Wschodnich. Jego zdaniem sankcje mogą dotknąć rosyjskich parlamentarzystów czy osoby związane z Kremlem, ale nie „górę” Kremla.
Planowane sankcje wizowe będą jednak miały znaczenie tylko prestiżowe. Po te, które byłyby faktycznie dotkliwe, Unia może sięgnąć w dalszej kolejności. Parlament Europejski proponuje, aby dotyczyły embarga na sprzedaż broni i nowych technologii do Rosji i ograniczeń gospodarczych.
Efektem kryzysu jest to, że polityka energetyczna UE w obliczu zapędów Rosji powoli się zmienia. Choć jak pokazało wczorajsze spotkanie Angeli Merkel i Donalda Tuska, spełnienie naszego postulatu wspólnych zakupów gazu na razie jest mało realne. Angela Merkel podkreśliła, że to decyzja firm dokonujących zakupów i że to one powinny się dogadywać, choć możliwa jest większa przejrzystość klauzul w umowach.