Pracownicy COPE będą pilnować wydawania unijnych środków w MSW. W zeszłym roku była to kwota 100 mln zł.
Dyskretnie, bez rozgłosu resort spraw wewnętrznych powiększył się o nową instytucję: Centrum Obsługi Projektów Europejskich (COPE). Jak się dowiedzieliśmy, roczny koszt utrzymania urzędników to 4,7 mln zł. Instytucja ma uporządkować wydatkowanie środków unijnych.
COPE zaczęło funkcjonować 1 stycznia. Inauguracji nie towarzyszyła żadna konferencja prasowa, do dziś trudno znaleźć choćby najbardziej podstawowe informacje na stronach resortu. „Dyrektorem COPE został pan Mariusz Kasprzyk” – odpowiedział na pytania pion prasowy ministerstwa. Wcześniej Kasprzyk pracował m.in. w Ministerstwie Administracji i Cyfryzacji, pełniąc funkcję dyrektora departamentu programów europejskich. W strukturze COPE będą cztery zespoły: bezpieczeństwa wewnętrznego, migracji i azylu, finansowy oraz prawny. Samodzielne stanowiska przewidziane są dla audytora wewnętrznego oraz głównego księgowego.

4,7 mln zł tyle będzie kosztowało COPE

Cała ta struktura powstała, by nadzorować kilka europejskich programów, z których środki otrzymuje resort spraw wewnętrznych. Chodzi o program „Solidarność i zarządzanie przepływami migracyjnymi”. Jak sprawdziliśmy, w ubiegłym roku budżet poszczególnych projektów wchodzących w skład programu wyniósł około 100 mln zł i finansowano z niego np. zakupy nowoczesnego sprzętu dla Straży Granicznej, a także programy dla azylantów i uchodźców.
Według precyzyjnych wyliczeń przesłanych nam z MSW roczny koszt funkcjonowania COPE będzie wynosił 4,7 mln zł. Polski podatnik zapłaci 1,7 mln, a pozostałą część sfinansuje Unia Europejska. – To logika europejskich projektów, które rodzą kolejne urzędy do wydawania pieniędzy i kontrolowania ich wydatkowania – mówi nam doświadczony urzędnik.

64 proc. taką część jego budżetu pokryje Unia Europejska

To nie jest pierwsza instytucja, którą Ministerstwo Spraw Wewnętrznych powołuje do życia, by nadzorować unijne projekty. W 2008 roku powstało Centrum Projektów Informatycznych (CPI), które dziś znajduje się pod nadzorem ministra administracji i cyfryzacji. Jej były dyrektor Andrzej M. jest dziś kluczową postacią największej w historii Polski afery korupcyjnej. Brał łapówki w zamian za przydzielanie konkretnym firmom zamówień publicznych o wartości setek milionów złotych.
– Będziemy pilnie się przyglądać, jak funkcjonuje COPE – usłyszeliśmy wczoraj w Centralnym Biurze Antykorupcyjnym, które wraz ze stołeczną prokuraturą apelacyjną prowadzi śledztwo w sprawie CPI.

31 tylu urzędników znajdzie zatrudnienie w nowej instytucji MSW