Amerykańskie służby wywiadowcze nie mają też danych, które są uznawane za koronny dowód w tego typu sprawach. Chodzi między innymi o próbki ziemi i krwi, których analiza wykazałaby, czy zaszła reakcja typowa dla działania gazu paraliżującego. Nagrania video, na których widać ofiary ataku, pozwalają natomiast zaobserwować u nich objawy, charakterystyczne dla sarinu - między inymi trudności w oddychaniu, skurcze i drgawki.

Także obraz pocisków, których użyto w ataku wskazują raczej, że nie przenosiły one głowic konwencjonalnych - w takim bowiem wypadku byłyby one całkowicie zniszczone. Większość pocisków wystrzelonych pod Damaszkiem była natomiast nienaruszona, co przemawiałoby za użyciem broni chemicznej.

Państwa zachodnie rozważają możliwość interwencji wojskowej w Syrii. Projekt rezolucji w tej sprawie jeszcze dziś trafi do Rady Bezpieczeństwa ONZ. Wniesie go Wielka Brytania - zapowiedział premier David Cameron. Będzie zawierał "potępienie użycia broni chemicznej przez Assada".

W zeszłotygodniowym ataku gazowym pod Damaszkiem zginęło przeszło 300 osób. Bojownicy oskarżają o użycie trującego gazu wojska rządowe, jednak reżim Baszara al-Asada temu zaprzecza.