Nowym premierem Islandii będzie przywódca drugiej co do wielkości partii kraju, liberalnej Partii Postepu, 39-letni Sigmundur Davíd Gunnlaugsson. Taką decyzję, zgodną z islandzką konstytucją, podjął prezydent kraju Olafur Ragnar Grímsson. Wcześniej odbyły się konsultacje przezydenta z przywódcami sześciu partii, które po sobotnich wyborach weszły do islandzkiego parlamentu Althingu.

Partia Gunnlaugssona zajęła drugie miejsce w tych wyborach, otrzymując mniej głosów od konserwatywnej Partii Niepodległości. Różnica miedzy nimi była jednak tak niewielka, że obie wprowadziły do 63-osobowego parlamentu po 19 posłów. Przywódca konserwatystów 43-letni Bjarni Benediktsson mógł liczyć, że to on zostanie desygnowany na premiera. Jednak prezydent był odmiennego zdania.

PN współrządziła krajem przed krachem finansowym państwa islandzkiego w 2008 roku. Przed wyborami Benediktsson głosił, że gdy wróci do władzy, obniży podatki na wyspie. Prezydent mógł się obawiać, że desygnując Benediktssona wytyczy drogę do drugiego etapu nie zakończonego jeszcze kryzysu.

Obie partie - Postępu i Niepodległości - szły do wyborów, zapowiadając ścisłą koalicję. Ich programy nieco się różnią, ale obie są zgodne, że Islandia winna jak najszybciej zamrozić rozmowy akcesyjne z Unią Europejską . Obiecują one następne poddać ten problem pod referendum, w którym Islandczycy niemal na pewno odrzucą pomysł wstąpienia Islandii do UE.