"Kongres Kobiet reprezentuje interesy, potrzeby i opinie całego społeczeństwa, nie tylko kobiet" - pisze prof. Magdalena Środa. "Babiniec – to słowo może najlepiej określa charakter Kongresu Kobiet w obecnej formie" - uważa zastępca redaktora naczelnego "Wprost" Cezary Bielakowski. w najnowszym numerze tygodnika dwugłos w sprawie Kongresu Kobiet.

"Kongres stanowi zdrową przeciwwagę dla męskich gremiów, które zasiadają w Sejmie, Senacie, mediach, rządzie i w instytucjach zarządzających biznesem. Sądzimy, że demokracja, gospodarka i media w rękach (niemal wyłącznie) mężczyzn to niepełna demokracja, kulawa gospodarka i spaczona opinia. Kongres działa więc na rzecz normalności" - przekonuje prof. Magdalena Środa.

Jak dodaje, Kongres Kobiet to tygiel, w którym spotykają się i ścierają różne osoby, stanowiska i światopoglądy. "Tarć, różnic i gorących dyskusji u nas niemało. Są jak drożdże, dzięki którym Kongres pęcznieje i wylewa się poza michę, czyli Warszawę. Trudno więc powiedzieć, że tak głośno omawiane w prasie „odejście” Jolanty Kwaśniewskiej z KK spowodowane było tarciami i różnicami w jego obrębie. Pani prezydentowa ma wielkie zasługi dla Kongresu, ale nie ma jej z nami już od dwóch lat, i to zapewne nie z powodu różnic i tarć, bo te raczej przyciągają kobiety, niż je odpychają" - pisze prof. Środa.

"Jeśli chodzi o Henrykę Krzywonos, od początku KK nie uczestniczyła w żadnym spotkaniu stowarzyszenia ani gabinetu cieni (w ciągu pięciu lat była dwa razy na spotkaniu Rady), trudno więc, by mogła z nich hucznie zrezygnować. Jednak Henryka Krzywonos, której I Kongres Kobiet nadał tytuł Kobiety Dwudziestolecia, była, jest i będzie bohaterką, nie tylko naszą, ale całej Polski. I nic tego nie zmieni" - dodaje autorka.

Z kolei zastępca redaktora naczelnego "Wprost" Cezary Bielakowski ocenia, że charakter Kongresu Kobiet w obecnej formie może najlepiej określa słowo "babiniec".

"Panie jakby na własne życzenie zamknęły się w takiej właśnie świeckiej kruchcie. Brakuje w niej świeżego powietrza, wszyscy są lekko poirytowani, lekko spoceni. Twórczy ferment zanikł (jeśli w ogóle się zaczął). Kongres zaczął jałowieć. Profesor Magdalena Środa próbuje reanimować" - komentuje Bielakowski.

"W dzisiejszym numerze „Wprost” mocno zaczyna, że Kongres stanowi zdrową przeciwwagę dla męskich gremiów w rządzie, parlamencie, biznesie. Niestety nie stanowi, co widać gołym okiem. Bo co może ptasi sejmik? Co najwyżej narobić dużo szumu, z którego nic nie wynika. Jak deklaracja kolejna, że Kongres działa na rzecz normalności, czyli – jak mniemam – na rzecz ludzi, którzy czują się nienormalnie? Profesor Środa używa wielu zaklęć, żeby przywrócić ducha swojemu dziełu. Niestety mało to oryginalne słowa, już zasłyszane, po prostu nudne" - dodaje zastępca redaktora naczelnego.