Od ponad 10 lat pracował w tartaku koło Lucerny w środkowej Szwajcarii. Uważano go za spokojnego i bezkonfliktowego. Nie wiadomo, dlaczego 42-letni mężczyzna przyszedł do pracy z bronią. W zakładowej stołówce zastrzelił dwóch kolegów, a siedmiu ranił, w tym pięciu ciężko. Potem popełnił samobójstwo.

Jak powiedział na konferencji prasowej szef wydziału kryminalnego policji w Lucernie Daniel Bussmann, mężczyzna strzelał z własnego pistoletu. Jego motywy nie są znane. "Na razie nie wiemy, co dokładnie sie wydarzyło. To jest przedmiotem policyjnego śledztwa. Mogę w każdym razie powiedzieć, że ucierpiało łącznie dziesięć osób. Trzy z nich nie żyją, w tym sprawca. Pięć osób odniosło ciężkie obrażenia, jedna średniociężkie, a jedna lekkie" - poinformował Daniel Bussmann.

Do tragedii doszło około 9:00 rano, w stołówce zakładu obróbki drewna Kronospan w Menznau koło Lucerny. Jeden z szefów firmy Mauro Capozzo powiedział, że sprawca strzelaniny był wieloletnim pracownikiem, uważanym za cichego i bezkonfliktowego. Tym trudniej zrozumieć to, co zrobił. "Wszyscy jesteśmy głęboko poruszeni. Nie możemy pojąć, co się stało. Razem z naszymi pracownikami będziemy potrzebowali czasu, by uporać się z tą tragedią. Dla wszystkich było to zaskoczeniem i czymś zupełnie niezrozumiałym" - powiedział Mauro Capozzo.

W szoku są nie tylko mieszkańcy wioski Menznau, ale cała Szwajcaria.

W firmie Kronospan jest zatrudnionych około 400 osób. Branżę przetwórstwa drzewnego w Szwajcarii dotknął w ostatnim czasie kryzys, który sprawia, że niektóre zakłady są zmuszone ograniczyć zatrudnienie. Nie wiadomo jednak, czy dzisiejsza strzelanina ma z tym cokolwiek wspólnego.

Wielu Szwajcarów ma broń. Przed dwoma laty próbowano wprowadzić pewne ograniczenia w tej kwestii, jednak bez rezultatu. W referendum mieszkańcy wypowiedzieli się między innymi przeciwko wprowadzeniu obowiązku rejestracji broni oraz temu, by rezerwiści nie mogli trzymać broni w domu po zakończeniu służby. Przeciwko zmianom było 56 procent obywateli.