Wybrany w maju na prezydenta Francji Francois Hollande w rekordowym tempie zawiódł nadzieje swoich rodaków na przełom. Wyniki sondaży są dla niego katastrofalne. Hollande musi otwarcie opowiedzieć się za polityką reform - pisze "Sueddeutsche Zeitung".

Niemiecka gazeta w piątkowym wydaniu wytyka prezydentowi Francji, że dotychczas nie zadeklarował jasno, w jakim kierunku zamierza prowadzić "uszkodzony tankowiec" - Francję. Czy ma płynąć na lewo, śladem byłego prezydenta Francois Mitterranda i tradycyjnej lewicy, czy też raczej bardziej na prawo, kursem wyznaczonym przez (byłego premiera Wielkiej Brytanii) Tony'ego Blaira i (byłego kanclerza Niemiec) Gerharda Schroedera?

Prawica narzeka, że podnosząc podatki Hollande zmusza pracowitych obywateli do wyjazdu z kraju. Lewica krytykuje, że prowadząc politykę oszczędności prezydent wyprzedaje lewicowe wartości. Zagraniczne media i rządy, m.in. niemiecki, narzekają, że francuski polityk nie reformuje swego "pogrążonego w etatystycznym śnie" kraju.

Zdaniem "SZ" Hollande wysyła równocześnie sygnały w obu kierunkach. Raz zapowiada podatek dla bogatych i powrót do emerytury w wieku 60 lat, innym razem ulgi podatkowe dla przedsiębiorców i większą elastyczność na rynku pracy. "Za pomocą tej kakofonii Hollande chce zadowolić jak największą liczbę osób, w rzeczywistości jednak zraża do siebie wszystkich" - czytamy w "SZ".

Niemiecki dziennik uważa, że nadszedł już czas, by Hollande otwarcie opowiedział się po stronie socjaldemokratycznej polityki, którą - choć bojaźliwie - w rzeczywistości już od pewnego czasu wdraża. Dowodem na słuszność tej tezy ma być to, że Hollande nie chce zaciągać nowych długów, lecz chce uzdrowić budżet, że chciałby wzmocnić przedsiębiorstwa, obniżając koszty pracy oraz że postawił pracobiorcom i pracodawcom ultimatum, domagając się, by zawarli kompromis i zajęli się zwiększeniem konkurencyjności swoich firm.

"Wszystko to oznacza odejście od romantycznej lewicy, która stawia na zwiększanie wydatków państwa i na konfrontację między pracą a kapitałem" - ocenia "SZ".

Gazeta pisze, że Hollande "steruje tankowcem w kierunku Blaira i Schroedera", podkreślając, że jak na francuskie warunki jest to "rewolucja na czerwonym mostku kapitańskim". "SZ" zauważa, że prezydent nie odważył się jednak dotychczas na publiczne przyznanie się do tej polityki. Czasy stają się jednak tak burzliwe, że Hollande "musi nazwać cel podroży, aby ukazać rodakom perspektywę w kryzysie".

"SZ" przewiduje, że w roku 2013 bezrobocie we Francji będzie wzrastać, a gospodarka będzie się rozwijała wolniej, co zmusi państwo do dodatkowych oszczędności. Doprowadzi to do protestów i demonstracji, a radykalna lewica zacznie się buntować. "Tylko wtedy, gdy Hollande jasno nazwie swój reformatorski kurs i utrzyma go, będzie mógł przetrzymać burze" - czytamy w konkluzji komentarza w "Sueddeutsche Zeitung".