Prezes PiS Jarosław Kaczyński przeprosił Agorę SA za porównanie wydawanej przez nią "Gazety Wyborczej" do "Trybuny Ludu" z 1953 r. i zarzucenie Agorze związków z oligarchią. Nakazał mu to prawomocnie w 2011 r. warszawski sąd.

Na stronie internetowej PiS pojawiło się oświadczenie Kaczyńskiego, w którym przeprosił Agorę SA za "publiczne rozpowszechnianie nieprawdziwych, zniesławiających wypowiedzi godzących w jej dobre imię, wiarygodność i renomę".

Jak podała "GW", takie same oświadczenie wysłano do prezesa Agory SA. Kaczyński dodał, że oświadczenie "składa w wykonaniu zawartego z Agorą porozumienia".

Chodziło o wywiad Kaczyńskiego dla "Rzeczpospolitej" z 2007 r. Ówczesny premier powiedział tam: "Państwo chyba nie czytają Gazety Wyborczej. To, co się tam wyprawia, to Trybuna Ludu z 1953 r. Atak na nas przekracza wszelką miarę. Barańskiego (Marek Barański, dziennikarz TVP w PRL, później w "NIE" i "Trybunie" - PAP) potrafią zostawić w tyle. Agora nie może nie mieć związków z oligarchią, jeżeli jest wydawnictwem na dużą skalę, a w Polsce gospodarka w niemałej części jest w rękach postkomunistycznych oligarchów. I w związku z tym zamówienia na ogłoszenia, reklamy, promocje są w ich rękach".

Agora pozwała za to Kaczyńskiego. W lipcu 2011 r. Sąd Apelacyjny w Warszawie uznał, że jego słowa naruszyły dobra osobiste Agory: jej wiarygodność, renomę i dobre imię. "Pozwany nie sprostał ciążącemu na nim obowiązku udowodnienia prawdziwości czy podstawy faktycznej wypowiadanych sądów" - uzasadniała sędzia Urszula Wiercińska.

Spółka chciała, aby oprócz przeprosin Kaczyński zapłacił też 50 tys. zł zadośćuczynienia na cel charytatywny. To żądanie sąd oddalił.

Wcześniej sądy okręgowy i apelacyjny w 2008 i 2009 r. oddalały powództwo Agory, uznając, że kwestionowane słowa to opinie niepodlegające sprawdzeniu co do prawdziwości i mieszczące się w granicach wolności wypowiedzi, wobec czego działania pozwanego nie były bezprawne. Agora wygrała jednak kasację w SN i proces wrócił do SA, który w lipcu 2011 r. wydał prawomocny wyrok.

Pełnomocnik Kaczyńskiego mec. Antoni Łepkowski przekonywał wcześniej, że naczelny "GW" Adam Michnik, "kryjąc się za plecami Agory" i żądając 50 tys. zł zadośćuczynienia, chce w ten sposób tamować debatę publiczną.

W maju br. Sąd Najwyższy odmówił przyjęcia kasacji od prawomocnego wyroku nakazującego przeprosiny.