Prezydent Gruzji Micheil Saakaszwili uznał we wtorek przegraną swej partii w wyborach parlamentarnych i zapowiedział jej przejście do opozycji. Powiedział, że uszanuje wolę wyborców i że - jako prezydent - pomoże wygranym w formowaniu rządu.

Według wstępnych częściowych wyników w poniedziałkowych wyborach do jednoizbowego parlamentu Gruzji zwyciężyła koalicja Gruzińskie Marzenie utworzona przez miliardera Bidzinę Iwaniszwilego. Koalicja pokonała partię prezydencką - Zjednoczony Ruch Narodowy (ZRN). Żadne inne ugrupowanie nie przekroczyło wymaganego progu wyborczego - piszą gruzińskie media.

Przemawiając we wtorek w telewizji Saakaszwili, którego partia pozostawała u władzy niemal dziewięć lat, powiedział, że przejdzie ona do opozycji, a on sam - jako prezydent - pomoże zwycięskiemu Gruzińskiemu Marzeniu w formowaniu nowego rządu.

Założyciel koalicji Gruzińskie Marzenie Bidzina Iwaniszwili, który już w poniedziałek ogłosił zwycięstwo, powiedział w telewizji, że jego plan polityczny jest bardzo prosty. "Kiedy nasze zwycięstwo zostanie oficjalnie potwierdzone, mam nadzieję, że parlament zatwierdzi mnie jako premiera".

Po obliczeniu kart wyborczych z 29,1 proc. lokali Gruzińskie Marzenie ma 53,11 proc. głosów, a partia Saakaszwilego - 41,57 proc., przy czym dane dotyczą na razie jedynie okręgów, w których obowiązuje proporcjonalna ordynacja wyborcza, gdzie jest wyłanianych 77 ze 150 wszystkich deputowanych. Pozostałych 73 parlamentarzystów jest wybieranych w jednomandatowych okręgach wyborczych, z których na razie nie ma danych.

Poniedziałkowe wybory, jak pisze Reuters, mogą skutkować pierwszym pokojowym przekazaniem władzy między rywalizującymi ugrupowaniami w Gruzji od czasu jej uniezależnienia się od Moskwy po upadku ZSRR w roku 1991.

Reuters przypomina, że Saakaszwili pozostanie prezydentem do przyszłego roku, kiedy wygasa jego druga, ostatnia kadencja, lecz rządzenie państwem może być teraz dla niego znacznie trudniejsze, gdyż nie będzie miał uległego parlamentu, a premierem zostanie Iwaniszwili.