Wyróżniający się młodzi politycy Partii Demokratycznej i Pierwsza Dama USA wezwali do poparcia reelekcji prezydenta Baracka Obamy w pierwszym dniu konwencji Demokratów w Charlotte w Karolinie Północnej.

Leitmotivem ich wystąpień było ukazanie rywalizacji między Obamą a republikańskim kandydatem do Białego Domu Mittem Romneyem jako wyboru między Ameryką równych szans życiowych, której - jak podkreślali - chce prezydent, a Ameryką, która nie stwarza tych szans wszystkim, a sprzyja jedynie bogatym i uprzywilejowanym.

W głównym przemówieniu wieczoru, tzw. keynote address, 37-letni burmistrz San Antonio w Teksasie, Julian Castro, opowiedział swoją historię syna meksykańskich imigrantów, który ukończył Uniwersytet Harvarda m.in. dzięki finansowej pomocy państwa.

Castro, porównywany do Obamy jako uosobienie awansu społecznego i rosnącego znaczenia mniejszości etniczno-rasowych, ostro skrytykował Romneya i kandydata na wiceprezydenta Paula Ryana za ich plan radykalnych cięć wydatków na programy społeczne, w tym na edukację.

"Mitt Romney nie rozumie tego, co rozumie Barack Obama. On wie, że kiedy inwestujemy w ludzi, inwestujemy w naszą wspólną pomyślność. I kiedy zaniedbujemy ten obowiązek, ryzykujemy naszą przyszłość jako naród" - powiedział Castro, pierwszy Latynos, który wygłaszał główne przemówienie na konwencji Demokratów.

"Mamy wybór między krajem, w którym klasa średnia płaci więcej po to, aby milionerzy mogli płacić mniej, a krajem, gdzie każdy wnosi swój równy wkład, abyśmy mogli zmniejszyć deficyt i tworzyć nowe miejsca pracy"

Gwiazdą wieczoru była żona prezydenta

Podobny motyw znalazł się w przemówieniu Michelle Obamy. Małżonka prezydenta przypomniała, że także ona i jej mąż pochodzą ze skromnych rodzin, a studia ukończyli dzięki stypendiom i pożyczkom federalnym, które Republikanie chcą redukować.

Wystąpienie popularnej First Lady, niezwykle gorąco przyjęte przez delegatów, poświęcone było głównie ukazaniu prezydenta od strony prywatnej, jako męża i ojca. Obama oglądał je w telewizji z córkami Sashą i Malią.

Michelle Obama emocjonalnie opowiadała o swoim małżonku, wybijając na pierwszy plan to, że - jak powtarzała - nie zmienił się od czasów, gdy dopiero zaczynał karierę. Podkreśliła, że zawsze podejmował decyzje, kierując się przekonaniami i poczuciem moralnej słuszności, a nie sondażami i kalkulacjami politycznymi.

Zilustrowała to przykładem reformy ochrony zdrowia, która zapewni ubezpieczenie medyczne wszystkim Amerykanom i którą Obama z uporem forsował, chociaż spotęgowało to opozycję Republikanów i przyczyniło się do porażki Demokratów w wyborach do Kongresu w 2010 r.

Atak na Romneya

We wtorek wystąpiło jeszcze kilku innych prominentnych polityków, m.in. burmistrz Chicago i były szef kancelarii prezydenta Rahm Emanuel, czarnoskóry gubernator Massachusetts Deval Patrick i gubernator Maryland o prezydenckich ambicjach Martin O'Malley.

O'Malley, przewodniczący Stowarzyszenia Demokratycznych Gubernatorów, zaatakował program Romneya jako "powrót do przeszłości" i wychwalał wizję Obamy jako zgodną z duchem nowych czasów.

Patrick, który w Massachusetts jest następcą Romneya, przypomniał, że dorobek obecnego kandydata GOP jako gubernatora był więcej niż skromny - stan znalazł się za jego kadencji na 47. miejscu pod względem tworzenia miejsc pracy, a cięcia wydatków na oświatę należały do największych w kraju.

"Mitt Romney to wspaniały komiwojażer, ale jako gubernator bardziej interesował się utrzymaniem swej posady niż wykonywaniem swojej pracy" - powiedział.

Znakomicie wygłoszone przemówienie Patricka spotkało się z burzliwą owacją.

Demokraci wypadli lepiej

Komentatorzy telewizyjni ocenili wieczorne przemówienia pierwszego dnia konwencji jako niezwykle udane.

Były doradca prezydenta Clintona, James Carville, podkreślił w telewizji CNN, że wszyscy mówcy zgodnie wychwalali Obamę, a unikali mówienia o sobie i swoich politycznych sukcesach.

"Taka właśnie jest rola konwencji - zmobilizować poparcie dla kandydata" - powiedział Carville.

Wystąpienia w Charlotte porównuje się korzystnie z przemówieniami wygłoszonymi na konwencji Republikanów w Tampie w ubiegłym tygodniu. Wielu prominentnych mówców, w tym nawet wygłaszający najważniejsze przemówienie gubernator New Jersey Chris Christie, mówiło tam najwięcej o własnych osiągnięciach, wspominając Romneya jakby z obowiązku.