Po 14 miesiącach od symbolicznego wypłynięcia z Sopotu kapitan Tomasz Cichocki wrócił do miejsca, z którego wyruszył w samotny rejs wokół globu. W przyszłym roku 54-letni żeglarz z Olsztyna zamierza podjąć kolejną próbę opłynięcia Ziemi.

14 maja 2011 roku Cichocki na jachcie "Polska Miedź" klasy Delphia 40.3 wypłynął z Sopotu do Brestu, skąd 1 lipca rozpoczął samotny rejs wokół globu. Po 312 dniach żeglugi wrócił 7 maja do tego francuskiego portu.

Do mola w Sopocie kapitan przycumował w piątek o 13.21. W marinie witała go ta sama górnicza orkiestra, której muzyka towarzyszyła mu, kiedy 14 miesięcy temu wypływał do Brestu.

Cichocki przywitał się z czekającymi na niego na molo mieszkańcami miasta i turystami, wypił też symboliczną lampkę szampana. Po tej ceremonii można było również obejrzeć jednostkę, na której żeglarz-samotnik opłynął kulę ziemską.

"Nie mogę podać klasyfikacji, które odcinki były trudne, a które trudniejsze. Wszystkie były bardzo trudne. Najbardziej we znaki dał mi się jednak najmniejszy z oceanów, czyli Indyjski, który jest najtrudniejszy pod względem nautycznym. Tam wiatry i fale były najbardziej niebezpieczne. Aż 11 razy przyszło mi zmagać się ze sztormami" - zaznaczył Cichocki.

Przypomniał, że to właśnie na tym akwenie, w pobliżu Madagaskaru, dopadły go "trzy siostry" - wypiętrzające się kolejno trzy gigantyczne fale. Pierwsza, kilkunastometrowa, uderzyła z siłą wielu ton i wcisnęła jacht pod wodę. Po pierwszym ciosie został on przestawiony jak dziecięca zabawka, bokiem do wypiętrzającej się kolejnej fali. Po chwili przyszła trzecia siostra. Dokończyła to, czego nie udało się poprzedniczkom. Delphia została przewrócona o 140 stopni. Maszt znalazł się pod kątem 50 stopni pod wodą.

"Myślałem, że kadłub nie wytrzyma tak ogromnej siły uderzenia" - przyznał Cichocki, a projektant jachtowy Andrzej Skrzat dodał: "Pierwsza siostra zaskakuje, druga obezwładnia, trzecia bezlitośnie niszczy. Ale niszczy tylko tych, którym brak rozwagi i pokory przed potęgą wszechświata". Podkreślił przy tym, że "Polska Miedź" zbudowana została w polskiej stoczni Delphia Yachts Kot w Olecku.

W wyniku ataku "trzech sióstr" kapitan stracił m.in. część żywności, łączność, webasto, radar. Jak zaznaczył, rozpoczął się wówczas, w listopadzie, rejs wyrzeczeń.

Olsztynianin był natomiast pod wielkim wrażeniem przylądka Horn. "Byłem tam pierwszy raz, ale na pewno nie ostatni. Muszę jeszcze raz go zobaczyć. Kiedy płynąłem w tamtym rejonie było pochmurnie i deszczowo, jednak uczucie towarzyszące pokonywaniu Hornu i świadomość, w jakim miejscu się przebywa, jest niesamowite" - stwierdził Cichocki.

Podczas tego rejsu aż 11 razy stracił przytomność, schudł też blisko 30 kilogramów

Podczas tego rejsu aż 11 razy stracił przytomność, schudł też blisko 30 kilogramów. Pomimo różnych niemiłych doświadczeń zamierza niebawem wypłynąć w podobny rejs.

"Miałem kilka założeń. Planowałem samotnie opłynąć Ziemię na polskim jachcie, zbudowanym według polskiego projektu w polskiej stoczni i bez zawijania do portu. Ocean okazał się jednak silniejszy i tego ostatniego warunku nie udało mi się zrealizować. Chciałbym jeszcze raz opłynąć glob, ale już bez pit-stopu" - zapowiedział Cichocki, który w połowie października musiał przerwać rejs i zawinąć do Port Elizabeth w RPA. Podczas trwającego kilka dni sztormu, uszkodzeniu uległa płetwa sterowa.

Polski żeglarz bardzo szybko planuje zrealizować swój pomysł. "W taki rejs zamierzam wypłynąć już w przyszłym roku. To oczywiście zależy też od nastawienia sponsorów oraz moich najbliższych. Jednak żeglarstwo to moja pasja, a na pytanie, dlaczego pływam, odpowiadam tak samo prosto jak alpiniści, którzy chodzą w górny, bo one są. Żegluję, bo są oceany. To jest wspaniała przygoda. Chciałbym także sprawdzić, gdzie są granice ludzkich możliwości, bo tych jeszcze nie osiągnąłem" - podkreślił.

W kolejny rejs Cichocki nie wypłynie na "Polskiej Miedzi" (długość prawie 12 m, szerokość 3,94 m, powierzchnia żagli 78,1 m kw.).

Dotychczas tylko dwóch Polaków opłynęło Ziemię samotnie, bez zawijania do portów

"Ta jednostka spisała się świetnie i nie zawiodła, bo wróciła w jednym kawałku. Jest jednak trochę za krótka. Nowy jacht powinien być gotowy na przełomie roku. Będę miał zatem czas, aby odpowiednio przygotować zarówno łódkę jak i siebie do kolejnej wyprawy" - dodał kapitan.

Tomasz Cichocki jest 16. Polakiem, który samotnie opłynął świat pod biało-czerwoną banderą. Pierwszym był Leonid Teliga. Rejs rozpoczął na drewnianym jachcie "Opty" 25 stycznia 1967 roku z Casablanki, a pętlę zamknął po dwóch latach i dwóch miesiącach. Zmarł 21 maja 1970 roku. Miał 53 lata.

Natomiast pierwszym Polakiem i trzecim żeglarzem w historii, który samotnie, bez zawijania do portów okrążył Ziemię, jest Henryk Jaskuła. Dokonał tego na "Darze Przemyśla" płynąc tzw. trasą z wiatrem, poczynając od Przylądka Dobrej Nadziei (RPA). Rejs trwał 344 dni. Zakończył się w Gdyni 20 maja 1980 roku.

Dotychczas tylko dwóch Polaków opłynęło Ziemię samotnie, bez zawijania do portów. W 2007 roku urodzony w Iławie kapitan Tomasz Lewandowski także żeglował ze wschodu na zachód, a rejs rozpoczął i po 392 dniach zakończył na zachodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych.