Amerykański sędzia wojskowy odmówił w środę cofnięcia wszystkich zarzutów wobec żołnierza oskarżonego o udostępnienie setek tysięcy tajnych dokumentów demaskatorskiemu portalowi internetowemu Wikileaks, co było największym takim przeciekiem w dziejach USA.

Pułkownik sędzia Denise Lind odrzuciła wniosek obrony w tej sprawie w trakcie wstępnego przesłuchania, poprzedzającego proces starszego szeregowego Bradleya Manninga. Jej decyzja oznacza, że przesłuchanie będzie kontynuowane i przedłuży się na czwartek.

Obrona zgłosiła również odrębny wniosek o zrezygnowanie ze stawiania Manningowi najbardziej poważnego zarzutu, jakim jest pomaganie nieprzyjacielowi - za co grozi sankcja do dożywotniego pozbawienia wolności włącznie.

Lind wstępnie zarządziła, że proces Manninga potrwa od 21 września do 12 października.

Zdaniem adwokatów Manning był najwyraźniej młodym żołnierzem z zaburzeniami, którego wojsko nie powinno wysyłać do Iraku ani zapewniać mu dostępu do tajnych materiałów, który uzyskał, stacjonując tam od końca 2009 roku do połowy 2010 roku.

W trakcie dochodzenia wojskowi prokuratorzy uzyskali dowody, że 24-letni obecnie Manning ściągnął i przekazał drogą elektroniczną Wikileaks blisko pół miliona zastrzeżonych raportów bojowych z Iraku i Afganistanu, setki tysięcy depesz dyplomatycznych oraz zapis wideo śmiercionośnego ataku śmigłowcowego z 2007 roku, który Wikileaks rozpowszechnił z tytułem "Uboczne zabójstwo".

Według obrony Manning był żołnierzem-gejem, głęboko dręczonym problemami identyfikacji płciowej w czasie, gdy jawni homoseksualiści nie mogli służyć w siłach zbrojnych USA. Jego gwałtowne wybuchy w trakcie służby w Iraku powinny być sygnałem ostrzegawczym, by nie dawać mu dostępu do tajnych materiałów.

Jak zaznaczają adwokaci, zabezpieczenie wojskowych komputerów było niedostateczne, a opublikowane przez Wikileaks materiały nie stwarzały zagrożenia dla bezpieczeństwa narodowego albo zagrożenie to było niewielkie.