Do końca tygodnia częstochowscy prokuratorzy sporządzą dokładny plan śledztwa ws. katastrofy pod Szczekocinami. Jak ustalili reporterzy TVN24, postępowanie będzie prowadzone równolegle w dwóch wątkach. Pierwszy dotyczyć ma bezpośrednich przyczyn wypadku, w drugim prokuratorzy zajmą się odpowiedzialnością osób, które dbały o infrastrukturę oraz organizację pracy na tym odcinku. – Nie wykluczamy, że w tym wątku może dojść do stawiania zarzutów – mówi tvn24.pl prok. Tomasz Ozimek.

Do tej pory zarzuty w tej sprawie usłyszała jedna osoba – 57-letni Andrzej N., dyżurny ruchu ze Starzyn. Prokuratura zarzuca mu nieumyślne spowodowanie katastrofy kolejowej.

System ręczny zwrotnicy na posterunku Starzyny był sprawny i nic nie świadczy o tym, że dyżurny ruchu go wykorzystał - poinformowała prokuratura, która bada przyczyny katastrofy kolejowej pod Szczekocinami. W szpitalach przebywa 38 rannych pasażerów pociągów.

Dyżurny ruchu z posterunku kolejowego w Starzynach, któremu prokuratura zarzuca nieumyślne spowodowanie sobotniej katastrofy w Szczekocinach, nadal nie może zostać przesłuchany. Według psychiatrów nie pozwala na to stan zdrowia mężczyzny.

Prokurator Tomasz Ozimek z częstochowskiej prokuratury powiedział, że podawane przez media informacje o stanie technicznym urządzeń na posterunkach Starzyny i Sprowa (jedna ze zwrotnic w Starzynach według mediów miała być niesprawna) znane były prokuraturze od wstępnego etapu śledztwa.

"Postawienie zarzutu dyżurnemu ruchu posterunku Starzyny poprzedzone było zapoznaniem się ze stanem technicznym zwrotnicy na tym posterunku. Zwrotnica posiada dwa mechanizmy uruchamiania - automatyczny i ręczny. System ręczny był sprawny, ale nic nie świadczy o tym, że dyżurny ruchu go wykorzystał" - powiedział prokurator Ozimek. Zaznaczył, że awaria sygnalizacji posterunku Sprowa nie miała wpływu na postawienie zarzutu dyżurnemu ruchu posterunku Starzyny.

Z księgi wypadków wynikało, że pojawiła się usterka

Według TVN24 z księgi wypadków i incydentów kolejowych dla linii nr 64 na odcinku Kozłów-Starzyny wynikało, że kilka minut przed katastrofą na posterunkach Starzyny i Sprowa pojawiły się usterki. W Starzynach awarii miała ulec jedna ze zwrotnic, uniemożliwiając przekierowanie pociągu relacji Warszawa-Kraków na inny tor. W Sprowie kilka minut później miał wygasnąć sygnał zezwalający na jazdę, w wyniku czego podano zezwalający na przejazd w sytuacji awaryjnej tzw. sygnał zastępczy. Na tej podstawie na ten sam tor, na którym znalazł się pociąg z Warszawy, wjechał pociąg jadący do Warszawy. Według TVN24 z zapisów w kolejowych dokumentach wynika także, że dyżurny ruchu ze Starzyn powinien wiedzieć, że jedna z jego zwrotnic nie działa.

PKP PLK poinformowały, że wszystkie dokumenty dotyczące katastrofy pod Szczekocinami zostały przekazane komisji badającej jej przyczyny. Rzecznik PKP PLK nie chciał odnieść się do informacji, że przed katastrofą zarejestrowano usterki.

Adam Młodawski, dyrektor Zakładu Linii Kolejowych w Kielcach, któremu podlega linia Kozłów-Starzyny, powiedział PAP, że nie jest w stanie ocenić, czy usterka zwrotnicy miała wpływ na katastrofę nie mając dokumentacji źródłowej, czyli odczytów rejestratorów, urządzeń. Kwestię tę bada Państwowa Komisji Badania Wypadków Kolejowych.