PO jest skłonna złagodzić projekt ustawy o fundacjach politycznych tak, aby partie przeznaczały na think-tanki nie 25 proc., a - według uznania - od 5 do 25 proc. subwencji - poinformowały PAP źródła w kierownictwie klubu Platformy. PSL sprzeciwia się projektowi.

PSL mówi "nie" takiemu projektowi, również w złagodzonej formie. Ludowcy podkreślają też, że koalicjant nie skonsultował z nimi swoich zamiarów.

Przed kilkoma dniami PO ponownie złożyła w Sejmie projekt ustawy o fundacjach politycznych, który nakłada na partie obowiązek przekazywania 25 proc. swojej subwencji budżetowej na fundacje odgrywające rolę think-tanków. Jeśli partia tego nie zrobi, straci tę część subwencji. Nad takim projektem pracował już Sejm ubiegłej kadencji, ale nie doszło do głosowania nad nim; zmiany oprotestowywało wówczas m.in. PSL, które nie zmieniło w tej sprawie zdania.

Krzysztof Kosiński: Ten projekt jest niepotrzebny

"Nie można zapominać o zdrowym rozsądku. Już obecnie partie - bez zmuszania - przeznaczają środki na ekspertów, natomiast nie można tego przeregulować i uczynić jedynym wydatkiem partii politycznych" - dodał Kosiński.

"Nie będę już strzępić języka, powiem tylko: niech się Platforma przestanie wygłupiać. W takiej formule finansowanie polityki zaczyna wchodzić pod stolik, cofamy się o kilkanaście lat wstecz" - powiedział PAP w środę poseł PSL Eugeniusz Kłopotek. Zaznaczył jednocześnie, że Platforma nie skonsultowała z ludowcami zamiaru powrotu do tego projektu.

PO proponuje "widełki"

Źródła w kierownictwie klubu PO poinformowały z kolei, że Platforma jest gotowa zapisać w ustawie "widełki", zgodnie z którymi partie przeznaczałyby na fundacje polityczne - wedle własnego uznania - od 5 do 25 proc. subwencji.

"25 proc. to propozycja do dyskusji" - przyznała na środowej konferencji prasowej wiceszefowa klubu PO Małgorzata Kidawa-Błońska.

Zgodnie z obecnie obowiązującym prawem, partia polityczna, która otrzymuje subwencję, obowiązana jest przekazywać od 5 do 15 proc. tej kwoty na tzw. fundusz ekspercki. PO proponuje, aby fundusz ten zastąpiły właśnie fundacje polityczne.

Fundacje to zaplecze czysto eksperckie

Według projektu, fundacja ma tworzyć stałe zaplecze eksperckie partii, ale również działać na rzecz "promocji wartości demokratycznych, zwiększenia aktywności wyborczej obywateli i ich świadomości obywatelskiej oraz rozwoju kultury politycznej".

Fundacje miałyby składać corocznie Państwowej Komisji Wyborczej, w terminie do 30 kwietnia, sprawozdanie ze swojej działalności za rok poprzedni. Jeśli PKW odrzuci sprawozdanie, a decyzję Komisji podtrzyma Sąd Najwyższy, fundacja straci na rok prawo do otrzymywania środków z subwencji.

Fundacje nie będą mogły prowadzić agitacji wyborczej, działalności gospodarczej ani być założycielem lub wspólnikiem spółki handlowej lub cywilnej. Obok subwencji fundacje będą pozyskiwać środki na swoją działalność z darowizn, spadków, zapisów oraz dochodów z majątku. Projekt zakazuje jednocześnie fundacjom przyjmowania darowizn od osób prawnych (z wyjątkiem darowizn od fundatora), a także przeprowadzania zbiórek publicznych.

Fundacja nie może udzielać partii-fundatorowi - ani członkom tej partii i ich rodzinom - darowizn, pożyczek, poręczeń i gwarancji, ani w inny sposób zabezpieczać zobowiązań fundatora swoim majątkiem. Zgodnie z projektem, członkami władz fundacji nie mogą być osoby skazane prawomocnym wyrokiem sądu za przestępstwo umyślne lub przestępstwo skarbowe.

Autorzy projektu przekonują ponadto, że fundacje będą mogły współpracować z niezależnymi ekspertami, czy organizacjami pozarządowymi. "Wielu ekspertów mogło unikać współpracy z funduszami eksperckimi z uwagi na to, że nie chcieli być kojarzeni bezpośrednio z jakąkolwiek partią polityczną" - czytamy w uzasadnieniu.

PSL jest w złej sytuacji finansowej

W nieoficjalnych rozmowach politycy PSL podkreślają, że projekt pogorszyłby jeszcze sytuację finansową Stronnictwa. Budżet ugrupowania został nadszarpnięty decyzją Państwowej Komisji Wyborczej, która zakwestionowała sprawozdania finansowe partii sprzed kilku lat. Ludowcy znaleźli się w trudnej sytuacji po tym, jak minister finansów odmówił im umorzenia odsetek i rozłożenia na 10-letnie raty ponad dwudziestomilionowego długu.

Ludowcy zostali ukarani za błąd księgowy z 2001 roku, gdy zamiast dwóch rachunków bankowych zbierali pieniądze na kampanię wyborczą tylko na jedno konto. Minister finansów Jacek Rostowski (PO) nie zgodził się jednak na umorzenie im odsetek (11 mln zł) i rozłożenia należności na 10-letnie raty. W połowie lutego PSL wezwał członków partii do zrzutki na spłatę długu. "Będzie zrzutka, abyśmy mieli sprawę z głowy najszybciej jak to jest możliwe, żebyśmy nie musieli się droczyć z bezdusznymi urzędnikami czy ministrami, którzy potrafią stosować drakońskie prawo w sytuacji, kiedy błąd miał charakter bardzo formalny" - oświadczył wówczas lider PSL Waldemar Pawlak.