- Ja nie za bardzo wierzę w państwowe emerytury - wyznał wicepremier i minister gospodarki Waldemar Pawlak. Przyznał, że sam oszczędza i liczy na przyszłą pomoc nie państwa, ale rodziny.

Co by Pan poradził młodym ludziom, którzy wiedzą, że będą pracować siedem lat dłużej? - zapytała Pawlaka dziennikarka TVN CNBC na sejmowym korytarzu, odnosząc się do forsowanego przez rząd projektu zwiększenia wieku emerytalnego. Na pytanie dziennikarki Pawlak odpowiedział: - Muszę panią zmartwić, bo ja nie za bardzo wierzę w państwowe emerytury.

- Staram się zabezpieczyć sobie przyszłość przez oszczędności i dobre relacje z dziećmi, bo wydaje mi się, ze to będzie pewniejsze niż te różne państwowe chimeryczne rozwiązania - dodał minister gospodarki.

Słowa te wywołały burzę nie tylko wśród oponentów politycznych, ale i w koalicji. Pawlak starał się załagodzić sytuację, tłumacząc, że poza państwową emeryturą, są jeszcze inne możliwości wsparcia na starość - pisze tvn24.pl.

- Oprócz państwa są jeszcze organizacje społeczne, są kościoły, są ludzie dobrej woli, które pokazują że nie jesteśmy zakładnikami tylko takiej bezdusznej maszynerii państwowej. Dlatego ważne jest, by tego typu działalność rozwijała się - cytuje wypowiedź wicepremiera tvn24.pl.

Opozycja jest oburzona

- Wicepremier Pawlak poinformował dzisiaj, że nie liczy na ZUS, tylko na swoje prywatne oszczędności. (...) To oznacza, że polskie finanse publiczne, według urzędującego ministra gospodarki, są zrujnowane - stwierdził prezes PiS Jarosław Kaczyński.

Słowami Waldemara Pawlaka oburzony jest też Grzegorz Napieralski: - Jeżeli premier mojego rządu mówi takie rzeczy, no to strach się bać. To jest nie tyle przygnębiające, ile bolesne. To znaczy wicepremier namawia do ucieczki z kraju, to znaczy, że mamy pakować manatki i uciekać - mówił w rozmowie z TVN24.

- Za takie wyznania politycy odchodzą ze swoich stanowisk w innych krajach, w rozwiniętych demokracjach - ocenił Grzegorz Napieralski.