Sterowanie łodzią podwodną, plotki o botoksie, farbowanych włosach czy romansie ze znaną gimnastyczką pracują na niekorzyść wiecznego przywódcy. Moskwa, Sankt Petersburg, Nowosybirsk, Kazań drwią z coraz bardziej teflonowego polityka. Ruganie przez Putina oligarchów za bezduszne zwalnianie z pracy ciężko pracujących Rosjan również traci dawny czar. Naród wystawił swojemu liderowi rachunek za modernizacyjny miraż. Ludzie najpierw uwierzyli w obietnicę skoku cywilizacyjnego, dziś czekają na efekty. A tych niestety nie ma.
Zamiast tego Rosjanie obserwują, jak ich kraj się zapada. Federacja ma niewydolny system finansowy. Funkcjonuje z przestarzałą infrastrukturą, o czym czasami przypominają tragiczne wydarzenia, takie jak zatonięcie „Bułgarii” czy kolejna katastrofa pijanej tuszki, leciwego tupolewa. Wiele do życzenia pozostawia demografia. Do tego Federacja coraz bardziej odbiega od swoich partnerów z grupy BRIC pod względem wzrostu gospodarczego. Rosja do Brazyli, Indii i Chin po prostu nie pasuje. Zamiast dynamicznie się rozwijać, przejada ruble płynące na gazie i ropie. W miejsce mało efektownej medialnie, pracochłonnej modernizacji instytucji państwowych, oferuje prężenie muskułów. Tymczasem kwestią czasu jest druga faza energetycznej rewolucji na świecie. Najpierw Amerykanie odkryli swój gaz łupkowy i masowym wydobyciem obniżyli cenę surowca na świecie. Teraz Chiny poinformowały, że w Syczuanie mają złoża, które aspokoją potrzeby energetyczne państwa. W tej sytuacji wcześniej czy później należy się spodziewać końca surowcowej bonanzy Gazpromu.
Niemądre byłoby jednak zadowolenie z powodu zapadającej się Rosji. Dumny kraj z imperialną tradycją ciężko rozstaje się ze swoją rolą. W interesie Polski jest Rosja racjonalna i przewidywalna. Taka, z którą można robić biznes. W naszym interesie jest sytuacja, w której rosyjskie elity wstrzykują botoks Rosji, a nie sobie. Wrzące państwo rządzone przez groteskowy duet Putin-Miedwiediew to mało atrakcyjna perspektywa.