- Według rządu Tuska mamy być jak Indianie - w rezerwatach. Polska ma być jedynie "strefą zamieszkiwania Polaków. To nie jest wymarzone miejsce do życia dla mojego syna – komentował wystąpienie ministra Sikorskiego w Berlinie rzecznik PiS – Adam Hofman.

Na antenie RMF FM polityk mówił, że „Utrata suwerenności to nie wydarzenie, a proces i w sposób demokratyczny także można się jej zrzec”. Poseł PiS twierdzi, że „(…) tym razem bez czołgów, ale przy pomocy siły ekonomicznej, politycznej i trochę nonszalancji naszej klasy politycznej, która dziś rządzi może dojść do zrzeczenia się tego o co zabiegaliśmy przez wiele lat. Czyli o tym byśmy sami decydowali jakie kierunki polityki zagranicznej prowadzimy, o tym żebyśmy to w komisji parlamentu polskiego, a nie w Bundestagu decydowali czy polski budżet jest dobry.”

Zdaniem polityka można mówić o dwóch motywacjach takiego postępowania. „Jedna to ideologiczna, bo dzisiejsza Platforma w tym głównym nurcie to jest przecież kontynuacja KLD, która od zawsze mówiła, że Europa powinna być silną federacją, a Polska jako państwo unitarne nie ma sensu, raczej kilka regionów konkurujących w ramach Unii Europejskiej. A z drugiej strony kwestia taktyczna - pod koniec prezydencji Donald Tusk miał dość siedzenia za drzwiami i postanowił pójść w awangardzie i powiedzieć głośno - ustami Radka Sikorskiego - to, co Niemcy myślą od dawna, tylko wstydzą się powiedzieć.”

Po co było Polskę wyciągać z zaborów?

W podobnym tonie wypowiada się inny polityk PiS, były wiceszef MSZ, Witold Waszczykowski. Na antenie radia TOK FM. mówił: - Po co było Polskę wyciągać z zaborów? Żyliśmy w wielkich krajach, bogatszych, jak wielkie Niemcy, Rosja, Austro-Węgry. Mieliśmy wieszczów, którzy potrafili zdobywać Nagrody Nobla. Może tak wystarczyło żyć? Zależy nam na tym, żeby Europa była wspólna, ale to nie znaczy, że mamy zapomnieć całkowicie o celach narodowych i zatopić się. I zostałaby nam tylko kulturowa tożsamość

Sikorski odpiera krytykę

- Opowiedziałem się za wzmocnieniem instytucji wspólnotowych, Komisji Europejskiej i Parlamentu Europejskiego. Nawiasem mówiąc na 222 stronie programu PiS napisano, że PiS jest za wzmocnieniem roli Komisji Europejskiej jako bariery przed dominacją największych państw. Partia Kaczyńskiego w swoim programie to rozumiała, a teraz udaje, że nie rozumie - mówi w rozmowie z "Wprost", minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski.

Sikorski przypomina, że "to Jarosław Kaczyński przez telefon negocjował traktat lizboński, a ratyfikował go Lech Kaczyński". - Dał on Niemcom większą siłę głosu w Parlamencie Europejskim niż poprzedni system nicejski, wynegocjowany przez premiera Jerzego Buzka. Jako premier Jarosław Kaczyński rozumiał, że instytucje europejskie są najlepszym gwarantem i przeciwwagą dla potęgi niektórych państw członkowskich - podkreśla Sikorski w wywiadzie udzielonym tygodnikowi.