Ruch Palikota planuje zaciągnąć kredyt na bieżącą działalność - poinformowali w środę politycy partii. Jak mówili, ponieważ bank zażądał poręczeń kredytu, poproszono o nie działaczy Ruchu. Lider ugrupowania Janusz Palikot podkreślił, że on "nie zbiera żadnych weksli".

Na konferencji prasowej Palikot wyjaśnił, że to bank, który ma udzielić partii kredytu, poprosił o - jak mówił - "zaświadczenia, poświadczenia czy weksle dotyczące tego kredytu".

"Te weksle więc nie znajdą się ani przez jedną chwilę w rękach Janusza Palikota, żeby mógł straszyć, wywoływać upust krwi i utratę przytomności wśród członków klubu Ruchu Palikota. Te weksle od razu pójdą do banku, będą w banku podpisane jako zabezpieczenie kredytu" - powiedział lider Ruchu.

Dodał, że ani on, ani zarząd jego partii nie potrzebują żadnych weksli od nikogo i doniesienia medialne o wekslach w jego ugrupowaniu "to nieprawda".

Wyjaśniając sprawę Palikot przypomniał, że w efekcie przepisów ustawy o partiach politycznych, w tym roku jedna osoba może wpłacić na funkcjonowanie partii ok. 20 tys. zł.

Wynika to z przepisu mówiącego, że łączna suma wpłat od osoby fizycznej na rzecz partii politycznej, w tym pochodzących ze składek członkowskich, z wyłączeniem wpłat na fundusz wyborczy partii politycznej, w jednym roku nie może przekraczać 15-krotności najniższego miesięcznego wynagrodzenia za pracę pracowników, obowiązującego w dniu poprzedzającym wpłatę.

"Ponieważ my, członkowie klubu, w większości nie możemy tego poręczyć w żaden sposób, bo już przekroczyliśmy te 20 tys., to poprosiliśmy członków partii, którzy się w większości oczywiście nie dostali do Sejmu, by udzielili tego poręczenia" - powiedział. Jak dodał, poręczenia zostały zebrane i są przedstawiane sukcesywnie bankowi.

Także inni politycy Ruchu tłumaczyli, że "żadnych weksli partia nie pobiera od nikogo"

We wcześniejszej rozmowie z PAP rzecznik klubu Ruchu Palikota Andrzej Rozenek mówił, że jego ugrupowanie nie ma nieruchomości do sprzedania tak jak inne partie "ani innych źródeł dochodu", składki "są na razie nieznaczne i niewystarczające" na potrzeby partii, a "rozliczenie kampanii wyborczej i dofinansowanie do działalności partii dopiero nastąpi w maju". Tym też tłumaczył konieczność zaciągnięcia przez Ruch Palikota kredytu i poręczenia go przez działaczy.

Rozenek podkreślił, że poręczenia są dobrowolne i będą jeszcze weryfikowane przez bank, bo "nie każdy ma na tyle dobrą sytuację materialną, by poręczać". "Oczywiście posłowie tak - bo mają dochody, że tak powiem, wysokie, natomiast niektórzy działacze nie" - dodał.

Według niego, cała kwota zostanie spłacona na wiosnę przyszłego roku, czyli "to poręczenie jakby będzie działać do wiosny przyszłego roku". Rozenek, pytany o wysokość kredytu, jaki chce zaciągnąć Ruch, odparł, że ugrupowanie potrzebuje "ok. 3 mln zł".

Politycy Ruchu pytani byli także, czy partia będzie korzystała z subwencji budżetowych. Zarówno Palikot, jak i Rozenek podkreślali w środę, że partia nie zmieniła zdania co do tego, że sposób finansowania partii politycznych w Polsce powinien zostać zmieniony i będzie się starała wprowadzić swe propozycje w życie. Jednak - jak zaznaczył Rozenek - na razie propozycja Ruchu nie spotkała się z uznaniem w Sejmie.

Także Palikot podkreślał, że Ruch nie tylko nie zmienił zdania ws. finansowania partii, ale przygotował projekt dotyczący zmiany sposobu tego finansowania.

Zapowiedział, że zgodnie z wcześniejszymi propozycjami Ruchu jeszcze z kampanii wyborczej, projekt będzie zakładał możliwość odpisania od podatku 2,5 proc. na organizacje pożytku publicznego, partie polityczne lub kościoły i związki wyznaniowe. Według Palikota, propozycja nowego sposobu finansowania partii zostanie przedstawiona w pierwszym kwartale przyszłego roku.

"Dopóki jednak nie nastąpi zmiana systemu finansowania, to w obecnych warunkach (...) nie ma możliwości prowadzenia działalności partyjnej bez brania subwencji" - dodał Palikot.