Od stycznia leki mogą okazać się za drogie dla wielu osób po przeszczepie. Chorzy apelują o szybką zmianę ustawy refundacyjnej, bo zagraża ona ich życiu. Ale resort zdrowia milczy - alarmuje "Metro".

W Polsce Światowy Dzień Donacji i Transplantacji to święto 12 tys. osób, które dzięki przeszczepowi dostały drugą szansę na życie. Jednak zamiast świętować, wysyłają do Rzecznika Praw Obywatelskich prośbę o interwencję w sprawie ograniczenia dostępu do leków. "To nasza ostatnia szansa" - mówi Eugeniusz Rydel, prezes Stowarzyszenia "Życie po przeszczepie".

Do tej pory chorzy płacili symboliczne kwoty za oryginalne leki immunosupresyjne, które obniżają odporność i zapobiegają odrzuceniu nowych narządów. Były także duże upusty oferowane przez firmy farmaceutyczne, hurtownie i apteki. Nowa ustawa refundacyjna, która będzie obowiązywać od 1 stycznia, zmieni wszystko.

Upusty będą zakazane, żadnego leku refundowanego nie będzie można sprzedać taniej niż ustali to resort zdrowia z producentem. Na dodatek leki na dane schorzenie - te droższe jak i ich tańsze odpowiedniki - znajdą się w jednej grupie terapeutycznej. A to od tych tańszych wyliczana będzie kwota refundacji przez NFZ. Jeśli pacjent będzie chciał albo musiał przyjmować inny lek, dopłaci różnicę z własnej kieszeni.

Zmiana leków na tańsze zamienniki dla chorych może być zabójcza. Już w kwietniu podczas posiedzenia senackiej komisji zdrowia ostrzegał przed tym prof. Wojciech Rowiński, krajowy konsultant ds. transplantologii. "Automatyczne wprowadzenie konieczności stosowania leku generycznego może spowodować, że część chorych straci przeszczep". Ministerstwo na razie milczy.