Członek Narodowej Rady Libijskiej (NRL) Mohamed Szamam odrzucił ewentualność przeprowadzenia międzynarodowego śledztwa w sprawie śmierci obalonego dyktatora Libii Muammara Kadafiego.

"Nie ulegniemy międzynarodowej prowokacji w tej sprawie" - oświadczył Szamam w niedzielę wieczorem.

Według oficjalnej wersji Kadafi zginął w czwartek podczas strzelaniny w Syrcie. Istnieją jednak nagrania wideo pokazujące, że został pojmany, a następnie był bity przez powstańców. Obrońcy praw człowieka twierdzą, że dokonano na nim "egzekucji", i apelują o wszczęcie dochodzenia w tej sprawie przez ONZ. Za wszczęciem śledztw opowiedziała się także w niedzielę sekretarz stanu USA Hillary Clinton.

"To pełny hipokryzji Zachód go (Kadafiego) popierał. Czy (były premier Wielkiej Brytanii Tony) Blair nie był w jego namiocie? Czy (premier Włoch Silvio) Berlusconi nie podawał mu ręki? A teraz chcą rozmawiać o młodych ludziach, którzy byli wściekli na tego zabójcę, przestępcę i dyktatora" - powiedział Szamam.

Szamam stanął w obronie powstańców podkreślając, że "ci młodzi walczyli na pustyni, a on nazywał ich szczurami". "Zobaczyli go przed sobą i co mieli zrobić? Pocałować w czoło? Oczywiście zareagowali ze złością" - dodał.

Zaznaczył, że przez 42 lata żadne państwo "ani nawet jedna komisja" nie udały się do Libii, by zbadać zbrodnie, do jakich tam doszło, np. wydarzenia w więzieniu Abu Salim w 1996 roku, gdzie w ciągu jednego dnia zabito 1200 osób.