Ośrodek podkreśla jednak, że z doświadczenia wiadomo, iż - z różnych względów - przedwyborcze deklaracje dotyczące uczestnictwa w wyborach zazwyczaj w dużym stopniu rozmijają się z rzeczywistymi zachowaniami. Dzieje się tak m.in. dlatego, że niegłosowanie uważane jest za zachowanie naganne społecznie.
Jak zaznacza CBOS, doświadczenie ostatnich czterech głosowań pokazuje, że frekwencja deklarowana na tydzień przed wyborami jest zazwyczaj wyższa od faktycznej o około 18 punktów procentowych. "Idąc tym tropem można przypuszczać, że w najbliższą niedzielę udział w wyborach weźmie około 47 proc. uprawnionych do głosowania, podobnie jak w latach 1997 i 2001" - zauważa ośrodek.
Według CBOS, znacznie bliższa rzeczywistej frekwencji jest, jak się okazuje, liczba osób zainteresowanych wyborami i jednocześnie deklarujących w nich udział. W tym roku jest to 44,5 proc.
W tym przypadku różnice między deklaracjami a rzeczywistymi zachowaniami były minimalne (od 2,8 pkt proc. w roku 2001 r. do 4,3 pkt proc. w 2005 r.). W związku z tym, jak zauważa ośrodek, przeciętna różnica na poziomie 3 pkt proc. sugeruje frekwencję w tegorocznych wyborach na poziomie około 41 proc.
Podsumowując, według CBOS, można więc przypuszczać, że choć dwie trzecie badanych zapewnia o swoim udziale w głosowaniu, do urn wybierze się w najbliższą niedzielę prawdopodobnie jedynie nieco ponad 40 proc. uprawnionych.
Badanie przeprowadzono w dniach 29 września-5 października 2011 roku na liczącej 1099 osób reprezentatywnej próbie losowej dorosłych mieszkańców Polski.