Choć Rupert Murdoch zapewniał wczoraj, że nie jest i nie może być odpowiedzialny za podsłuchy zakładane na zlecenie „News of the World”, odzyskanie przez jego News Corporation pozycji na brytyjskim rynku będzie bardzo trudne. O ile nie niemożliwe.
Pochodzący z Australii magnat medialny po raz pierwszy w 40-letniej karierze na brytyjskim rynku stanął oko w oko z parlamentarzystami. Mimo to budzące ogromne zainteresowanie przesłuchanie Murdocha przed komisją Izby Gmin ds. kultury, mediów i sportu rozczarowało. Według pierwszych komentarzy Murdoch nie powiedział niczego, czego nie można się było spodziewać, a członkowie komisji – na co dzień mało znani posłowie – nie bardzo go potrafili przycisnąć. Najbardziej emocjonującym momentem był atak na Murdocha dokonany przez jednego z widzów z galerii dla publiczności przy użyciu pianki do golenia.
Murdoch, który zaczął od przeprosin i zapewnień, że czuł się zbulwersowany i zawstydzony, gdy dowiedział się o aferze podsłuchowej, przekonywał parlamentarzystów, że nie wiedział ani o tym procederze, ani o przekupywaniu policjantów, ani o pozasądowych ugodach z ofiarami. Wyjaśnił, że nie odpowiada za bieżące zarządzanie wszystkimi spółkami wchodzącymi w skład News Corp. – Kierują nimi ludzie, którym zaufałem, i ci, którym oni zaufali – mówił. – „News of the World” to mniej niż jeden procent naszej firmy. Zatrudniam na całym świecie 53 tys. osób – dodał.
Trudno odmówić słuszności temu argumentowi. Ale nawet jeśli naprawdę nie wiedział o metodach zdobywania informacji przez dziennikarzy, a wyrażony żal był szczery, nie zmienia to faktu, że poniesione przez Murdocha straty są kolosalne. Tuż po ujawnieniu skandalu magnat podjął decyzję o zamknięciu „News of the World” – wczoraj zapewniał komisję, że nie było to spowodowane czynnikami ekonomicznymi i nie ma planów stworzenia nowego niedzielnego tabloidu.
W zeszłym tygodniu pod wpływem presji parlamentarzystów News Corp. wycofał się z planowanego przejęcia największej brytyjskiej sieci płatnej telewizji BSkyB – niedoszła transakcja opiewała na 10 mld dol. Wreszcie stracił – jak się wydaje na dobre – wpływy w brytyjskim establishmencie politycznym. Brytyjskim politykom, szczególnie Partii Konserwatywnej, nieraz zarzucano zbyt bliskie kontakty z mediami Murdocha, a poparcie udzielane przez tabloid „The Sun” pomagało wygrywać wybory (np. laburzystom w 1997 r. czy konserwatystom w 2010 r.). Teraz jedni i drudzy się od niego zgodnie odcinają.
Brytyjska komisja słabsza niż polska
Badaniem skandalu podsłuchowego z udziałem tabloidu „News of the World” zajmuje się komisja Izby Gmin ds. kultury, mediów i sportu. Jest jedną z ok. 40 stałych komisji w brytyjskim parlamencie. W jej skład wchodzi 10 posłów. Będą przesłuchiwać osoby zamieszane w aferę, by wyjaśnić jej okoliczności. Komisja nie ma uprawnień do wnioskowania o sankcje. Sytuację komplikuje to, że Rupert Murdoch i jego syn James nie są obywatelami brytyjskimi. Kompetencje komisji są mniejsze niż np. komisji śledczych w polskim Sejmie. Te mają prawo do przesłuchiwania świadków zgodnie z zasadami kodeksu postępowania karnego, ich praca kończy się sprawozdaniem i mogą wnioskować o postawienie wskazanych osób przed Trybunałem Stanu.
bjn