Co najmniej 20 osób zostało zabitych, a ok. 25 rannych w sobotę w eksplozji samochodu-pułapki w pobliżu szpitala w prowincji Logar, na wschodzie Afganistanu - poinformowało afgańskie Ministerstwo Zdrowia, podając nowy, niższy, bilans ofiar.

Do zamachu nie przyznają się talibowie.

W zamieszaniu, jakie powstało po zamachu, ministerstwo informowało wpierw o 30 zabitych i 45 rannych, a następnie o co najmniej 60 zabitych i ponad 120 rannych.

Wśród ofiar śmiertelnych są kobiety i dzieci.

"Ofiary to pacjenci, ich bliscy oraz personel szpitala" - powiedział rzecznik gubernatora prowincji Logar, Din Mohammad Darwaisz. Według rzecznika bilans ofiar "według najnowszych doniesień z miejsca zamachu" to 35 zabitych i 23 rannych.

Zamach samobójczy miał miejsce w okręgu Azra, ok. 40 km na południe od Kabulu.

Talibowie poinformowali, że nie mieli nic wspólnego z zamachem

Talibowie, którzy często atakują afgańskie siły bezpieczeństwa, międzynarodowe wojska oraz budynki rządowe, poinformowali, że nie mieli nic wspólnego z sobotnim zamachem, w którym większość ofiar to pacjenci. "Nasi bojownicy nie przeprowadziły tego ataku" - powiedział rzecznik talibów Zabiullah Mudżahid.

Tymczasem afgańskie ministerstwo spraw wewnętrznych podało, że co najmniej 10 osób zginęło, a 24 zostały ranne w innym zamachu, przeprowadzonym późnym wieczorem w piątek. Materiały wybuchowe były umieszczone na rowerze. Atak nastąpił na bazarze w powiecie Chan Abad, leżącym w północnej prowincji Kunduz.

Przebywający w Iranie afgański prezydent Hamid Karzaj potępił zamach w Azrze jako dzieło "barbarzyńskich wrogów Afganistanu". Powiedział, terroryzm "rozszerza się i zagraża Afganistanowi i krajom regionu bardziej niż kiedykolwiek". Szef państwa uczestniczył w Teheranie w międzynarodowej konferencji na temat terroryzmu.