O zaostrzeniu tonu w duńsko-niemieckim sporze, którego przedmiotem jest planowane przez Duńczyków przywrócenie kontroli granicznych pisze w środę agencja dpa.

We wtorek sekretarz stanu w niemieckim MSZ Werner Hoyer oświadczył, nie wymieniając zresztą Danii, że chęć przywracania kontroli granicznych to "igranie z ogniem nacjonalizmu". W środowym wydaniu gazety "Berlingske Tidende" duński minister sprawiedliwości Lars Barfoed nazwał tę wypowiedź "straszliwą bzdurą".

Ambasador Niemiec w Danii Christoph Jessen zaprzeczył twierdzeniom duńskiego ministra ds. podatków Petera Christensena, który mówił ostatnio, że strona duńska zamierza jedynie dorównać Niemcom, jeśli chodzi o kontrole celne na duńsko-niemieckiej granicy.

Jessen podkreślił na łamach "Berlingske Tidende", że niemieckich celników praktycznie nigdy tam nie ma.

Duńskie kontrole mają się rozpocząć w przyszłym tygodniu. Mniejszościowy rząd Larsa Lokke Rasmussena porozumiał się w połowie maja z prawicowo-populistyczną Duńską Partię Ludową (DF) w sprawie przywrócenia stałych kontroli celnych na granicy z Niemcami, a także w portach i na moście nad cieśniną Sund, łączącym Szwecję z Danią.

Komisja Europejska zagroziła uruchomieniem procedury karnej za naruszenie unijnego prawa przez Danię, jeśli kraj ten wprowadzi stałe kontrole celne na swych granicach. Duńskie plany uznano za sprzeczne z przepisami o swobodnym przepływie osób i towarów w Unii Europejskiej.

Po fali krytyki ze strony KE i innych państw UE duński minister ds. współpracy na rzecz rozwoju Soren Pind tłumaczył w Brukseli, że Dania podjęła środki mające na celu przywrócenie kontroli celnych na swych granicach, by walczyć z przestępczością, lecz nie ma zamiaru przywracać kontroli paszportowej. Zapewnił, że duńskie decyzje respektują zasady układu z Schengen.