Z braku dowodów sąd uniewinnił siedmiu żołnierzy oskarżonych o zbrodnię wojenną w Afganistanie. Z wyrokiem nie zgadza się prokuratura. Z satysfakcją przyjmują go zaś oskarżeni, a także premier oraz szefowie MSZ i MON.





Orzeczenie Wojskowego Sądu Okręgowego w Warszawie jest nieprawomocne. Prokuratura zapowiada, że decyzję o apelacji podejmie po zapoznaniu się z pisemnym uzasadnieniem wyroku. Wystąpi o nie, ponieważ nie zgadza się z wyrokiem.

Była to bezprecedensowa sprawa w historii polskiej armii i polskiego wymiaru sprawiedliwości - podkreślał sąd, orzekając w sprawie wydarzeń z 16 sierpnia 2007 r., gdy w wyniku ostrzału z broni maszynowej i moździerza wioski Nangar Khel w Afganistanie na miejscu zginęło sześć osób, a dwie zmarły w szpitalu.

Prokurator oskarżył o zbrodnię wojenną siedmiu żołnierzy: dowódcę grupy kpt. Olgierda C. (nie zgadza się na podawanie danych), ppor. Łukasza Bywalca, chor. Andrzeja Osieckiego, plut. Tomasza Borysiewicza, starszych szeregowych Jacka Janika i Roberta Boksy oraz st. szer. rezerwy Damiana Ligockiego (jako jedyny nie miał on zarzutu zabójstwa cywili, lecz ostrzelania niebronionego obiektu). Groziło im do dożywocia, a Ligockiemu - do 15 lat więzienia. Prokuratura żądała dla nich kar od 12 do pięciu lat więzienia. Obrona i sami oskarżeni wnosili o uniewinnienie.

Sąd podkreślił, że materiał dowodowy nie był pełny i miał liczne braki, na tyle istotne, że nie pozwoliły one na przypisanie winy podsądnym. Zarazem sąd przyznał, że prokurator miał prawo wszcząć śledztwo, a sąd aresztować żołnierzy w 2007 r. - bo istniało prawdopodobieństwo, że dopuścili się zarzucanych im czynów. To jednak za mało, żeby ich skazać - stwierdził sąd. "Fakt, że wydarzenia rozegrały się w czasie działań wojennych nie oznacza, że można obniżać standard poziomu materiału dowodowego" - podkreślił sędzia płk Mirosław Jaroszewski.

Według sądu brak jest również dowodów, iż dowódca grupy Olgierd C. wydał podwładnym rozkaz ostrzelania wioski. Sąd uznał jego wyjaśnienia za spójne i logiczne, zaznaczając, że głównymi dowodami przemawiającymi na jego niekorzyść były "pomówienia ze strony współoskarżonych". Sąd zwrócił uwagę, że pozostali oskarżeni mieli interes w pomawianiu go o wydanie rozkazu. Sąd ocenił, że żołnierze - nie chcąc ponieść odpowiedzialności za zdarzenie, którym byli "zszokowani" - umówili się, że przedstawią wersję o wymianie ognia z talibami w wiosce, potem zaś postanowili przyjąć linię obrony, że działali na rozkaz przełożonego.

"Tego nie da się w żaden sposób potwierdzić. Żaden z obecnych w TOC (centrum operacyjnym bazy wojskowej) nie słyszał, by padł taki rozkaz. Nieprawdopodobne, aby w sytuacji usłyszenia takiego rozkazu nie zaprotestować, nie prosić o dodatkowe wyjaśnienia lub nie żądać polecenia na piśmie" - uznał sąd.

Wygraliśmy bitwę, a nie wojnę - mówili oskarżeni po wyroku.

"Z satysfakcją przyjąłem wiadomość o uniewinnieniu przez sąd polskich żołnierzy, którzy byli oskarżeni w sprawie Nangar Khel. W tym szczęśliwym dla nich dniu, jestem myślami z żołnierzami i ich rodzinami" - oświadczył premier Donald Tusk.

Zadowolenie z wyroku wyraził szef MON Bogdan Klich. "Byłem przekonany, że był to błąd, a nie przestępstwo" - powiedział. "Bardzo się cieszę z tego wyroku. Wierzyłem w niewinność naszych żołnierzy. Sprawiedliwości stało się zadość. To zamknięcie tego trudnego rozdziału" - dodał.

Cieszę się, że sąd, przynajmniej w I instancji, uniewinnił żołnierzy - ocenił szef MSZ Radosław Sikorski. "Mam nadzieję, że nie będzie grania błędami żołnierzy w celach politycznych" - dodał. W jego ocenie mieliśmy z tym do czynienia "u samego zarania tej sprawy". Pytany, kto grał politycznie, minister odparł: "To proszę sprawdzić historię tej sprawy".

Wyrok jest sprawiedliwy - ocenia szef BBN Stanisław Koziej. Według niego prokuratura zbyt pochopnie założyła, że żołnierze świadomie i celowo strzelali do cywili.

Z "wielką satysfakcją" przyjęli uniewinnienie emerytowani generałowie Waldemar Skrzypczak, Jerzy Wójcik i Sławomir Petelicki, którzy wcześniej angażowali się w obronę oskarżonych.

Wszystkie wątpliwości rozstrzyga się na korzyść oskarżonego i tak się stało w tej sprawie - powiedział b. minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski.