"Uważam, że kontakty na najwyższym szczeblu są wartością samą w sobie, gdzie by się nie odbywały i w jakich okolicznościach.

To, że Miedwiediew przyjeżdża rok po katastrofie smoleńskiej i w rocznicę zbrodni katyńskiej do tego miejsca, jest to rzecz warta odnotowania, choć jako historyczną należy uznać ubiegłoroczną wizytę w Katyniu premierów Donald Tuska i Władimira Putina, bo wtedy to było pierwszy raz, odbywało się w pełnym napięciu.

Dwaj prezydenci spotkali się na polu minowym - tablice, raport MAK, etc., ale wydaje się, że przeszli przez pole minowe bez wybuchu. To jest bardzo ważne, że nie zdarzył się żaden incydent, który by te napięcia wzmocnił.

Główna mina, związana z niefortunnym zlikwidowaniem tablicy (na kamieniu, w miejscu katastrofy smoleńskiej - PAP) ma szansę być rozbrojona. Powstanie pomnika - to będzie coś ważnego.

Wydaje się, że mamy resume polityki rozsądku w stosunkach polsko-rosyjskich.

Mam pewien niedosyt, jeśli chodzi o stanowisko prezydenta Miedwiediewa w odniesieniu do sprawy śledztwa dotyczącego przyczyn katastrofy smoleńskiej. Miedwiediew wzruszył ramionami i uznał, że wszystko jest załatwione, kiedy podtrzymał oficjalną linię Rosji, która z mojego punktu widzenia jest nie do przyjęcia. Gdybyśmy mieli swoje wyniki, to ta rozmowa inaczej by wyglądała.

Miedwiediew powiedział, że +nasza komisja zrobiła, sprawa jest zamknięta+ i można to interpretować, jak kto chce. Na zasadzie wzajemności rozsądnie by było, gdyby prezydent Komorowski powiedział, że nasza komisja też zbadała i uwzględnia niedopatrzenia z waszej strony i chcielibyśmy, abyście przyjęli to do wiadomości.

W sprawie Katynia jesteśmy z górki. Jako Rzeczpospolita powinniśmy uwagę w stosunkach z Rosją przenieść na inne sprawy".