Komisja budżetowa PE zatwierdziła w środę 182,4 mln euro na rekompensatę skutków zeszłorocznych powodzi dla sześciu krajów, w tym 105,5 mln euro dla Polski. PE proponuje, by środki wziąć z niewykorzystanych funduszy za rok 2010, które normalnie wróciłyby do państw.

"Moim zdaniem rządy powinny się na to stanowisko Parlamentu Europejskiego zgodzić, ale jeszcze nie można mówić o pełnym załatwieniu sprawy" - powiedziała PAP sprawozdawczyni PE ds. budżetu za rok 2011 Sidonia Jędrzejewska (PO).

Chodzi o wypłatę 182 mln euro, w tym 105 mln euro dla Polski, z Funduszu Solidarności na pokrycie szkód spowodowanych powodziami w Europie Środkowo-Wschodniej. Rekompensata - choć formalnie przyznana przez Komisję Europejską - blokowana jest przez kilku ministrów finansów (z państw płatników netto), którzy sprzeciwili się zaproponowanemu przez KE najprostszemu sposobowi pozyskania pieniędzy na pokrycie strat - przez zwiększenie składek państw w 2011 roku. Jako powód wskazywali na kryzys, który zmusza do cięć budżetowych.

Jako wyjście z tej patowej sytuacji prezydencja węgierska w imieniu Rady UE (ministrów finansów) zaproponowała, by środki pochodziły z tzw. negatywnej rezerwy w 2011 roku, polegającej na zadłużaniu budżetu UE.

W przyjętym w środę stanowisku europosłowie zgodzili się na to, ale zaapelowali jednak, by pożyczkę tę sfinansować z nadwyżki budżetu UE za 2010 r., która zwyczajowo wraca do państw członkowskich (a nie z 2011, jak chce Rada). "Teraz musimy zobaczyć, czy Rada się na to zgodzi - powiedziała PAP Jędrzejewska - Moim zdaniem powinna się zgodzić".

Jeśli tak, to pieniądze trafią do Polski w ciągu kilku tygodni od głosowania plenarnego w Strasburgu, które - w przypadku pozytywnej reakcji Rady - mogłoby się odbyć już za tydzień.

Mechanizm negatywnej rezerwy, zaproponowany przez prezydencję węgierską, polega na zadłużeniu unijnego budżetu na maksymalnie 200 mln euro. Kwota, która zostanie wykorzystana w ramach tej rezerwy, musi zostać pokryta pod koniec danego roku środkami z niewykorzystanych linii budżetowych, ponieważ budżet UE nie może mieć deficytu.

"Instrument ten jest takim czekiem in blanco. Pytanie jednak, co zrobią państwa członkowskie, jeśli budżet zostanie w pełni wykorzystany? Jak rozwiążą kwestię kolejnych katastrof i nieprzewidzianych wydarzeń? 182,4 mln euro to w zasadzie cała dostępna kwota w ramach negatywnej rezerwy. A przecież do europarlamentu właśnie trafił wniosek na mobilizację ponad 19 mln euro w ramach Funduszu Solidarności na rekompensatę skutków letnich powodzi w Czechach, Słowenii i na Chorwacji - powiedziała Jędrzejewska.

Jędrzejewska podkreśla, że na opóźnieniach w UE nie stracą poszkodowani powodzianie, bo budżet Polski i tak już wydał te środki na pokrycie szkód spowodowanych powodziami. 105 mln euro z budżetu UE będzie zwrotem zaledwie części kosztów, które już poniósł budżet państwa. Straty, jakie spowodował żywioł w maju i czerwcu ub. roku, szacowano na ponad 2,9 mld euro (łącznie ze stratami w rolnictwie).

Fundusz Solidarności Unii Europejskiej (FSUE) został utworzony, aby umożliwić reagowanie w przypadku klęsk żywiołowych. Jego wykorzystanie ogranicza się do szkód niepodlegających ubezpieczeniu i nie może on rekompensować strat prywatnych. Skorzystać z Funduszu mogą nie tylko państwa członkowskie, ale również kandydaci do UE, których dotknęła ta sama klęska. W tym przypadku pomoc dotyczy Polski, Czech, Rumunii, Chorwacji, Słowacji oraz Węgier.