Izraelski wywiad wojskowy ma specjalny wydział do inwigilowania tych zachodnich organizacji lewicowych, które - zdaniem władz państwa żydowskiego - dążą do jego "delegitymizacji".

O istnieniu komórki informuje w poniedziałek portal gazety "Haarec" powołując się na anonimowych wysokich przedstawicieli rządu oraz sił zbrojnych. Kierownictwo wywiadu wojskowego tłumaczy, że komórka powstała w odpowiedzi na "ogólnoświatowe nasilenie wysiłków zmierzających do delegitymizacji Izraela i zakwestionowania jego prawa do istnienia".

Wydział zbiera informacje o działaniach zachodnich organizacji, które angażują się w akcje bojkotu Izraela, wycofywania inwestycji z tego kraju i nakładania na niego sankcji. Chodzi też m.in. o przeciwdziałanie próbom wysuwania pod adresem członków władz Izraela i dowódców sił zbrojnych oskarżeń o zbrodnie wojenne, a także o badanie związków antyizraelskich aktywistów z grupami terrorystycznymi.

Szef wydziału miał niedawno osobiście rozmawiać z premierem Benjaminem Netanjahu o przygotowaniach na przybycie "Drugiej Flotylli Wolności", której celem jest symboliczne przerwanie blokady palestyńskiej Strefy Gazy, prowadzonej przez Izrael. Konwój humanitarny ma się składać z 15 statków z różnych krajów i wyruszy w drogę w połowie maja. Organizatorzy zwracają się do europejskich rządów o zapewnienie mu ochrony.

W maju ubiegłego roku "Flotyllę Wolności", która wypłynęła z Turcji z podobną misją powstrzymali izraelscy komandosi, zabijając dziewięciu pasażerów statku Mavi Marmara.

Zdarzenie wywołało kryzys w stosunkach Izraela z Turcją i przyczyniło się do pogorszenia wizerunku państwa żydowskiego w oczach międzynarodowej opinii.

Wywiad wojskowy Izraela zdecydował o utworzeniu nowej komórki właśnie po tym incydencie. Władze izraelskie doszły bowiem do wniosku, że w przygotowaniach do operacji przeciw flotylli zawiodły służby wywiadowcze.