Izraelski minister do spraw wywiadu Dan Meridor uznał w piątek za "poważne i trudne" zapowiedzi premiera Turcji Recepa Tayyipa Erdogana, że statki z pomocą humanitarną dla Gazy będą eskortowane przez tureckie okręty wojenne.

"Te deklaracje są poważne i trudne, lecz nie chcemy wszczynać polemiki. Lepiej jest teraz zamilknąć i czekać, gdyż w naszym interesie nie leży pogarszanie sytuacji odpowiadając na ataki słowne" - powiedział Meridor w wojskowym radiu.

Podkreślił, że to "Turcja pogwałciła prawo międzynarodowe", gdy próbowała przełamać siłą izraelską blokadę morską Strefy Gazy w sytuacji, gdy ONZ uznała "legalność" tej blokady.

Erdogan w wywiadzie dla arabskiej telewizji Al-Dżazira zapowiedział, że "tureckie okręty wojenne zostały upoważnione do udzielania ochrony naszym statkom płynącym z pomocą humanitarną dla Gazy". "Od dziś nie pozwolimy, aby Izrael atakował te statki, jak to się stało z Flotyllą Wolności" - ostrzegł.

Niegdyś doskonałe stosunki turecko-izraelskie ulegają szybkiemu pogorszeniu od prawie trzech lat, od czasu izraelskiej ofensywy pod kryptonimem "Płynny ołów" w Strefie Gazy na przełomie lat 2008 i 2009.

Kryzys pogłębił się w 2010 roku po izraelskim ataku na międzynarodową Flotyllę Wolności płynącą z pomocą humanitarną dla Strefy Gazy. W konwoju na sześciu statkach znajdowało się 750 ochotników, w tym dwudziestu członków Parlamentu Europejskiego.

Na statku flagowym flotylli "Mavi Marmara" zginęło od kul izraelskich komandosów dziewięciu Turków, wśród nich obywatel amerykański.

Rząd Izraela jak dotąd konsekwentnie odmawia przeprosin za śmierć pasażerów "Mavi Marmara", których domaga się Turcja.

W ubiegły piątek Ankara wydaliła ambasadora Izraela i ogłosiła zamrożenie współpracy wojskowej z tym krajem.