Wiceminister spraw zagranicznych Jacek Najder zapewnił w czwartek w Sejmie, że gdyby zaistniała potrzeba ewakuacji polskich turystów z Egiptu, rząd jest na to gotowy. Przyznał jednak, że obecnie nie ma potrzeby podejmowania żadnych nadzwyczajnych środków. W Egipcie wypoczywa obecnie 4 tys. polskich turystów.

Informacja resortu spraw zagranicznych w sprawie sytuacji polskich turystów przebywających w Egipcie została przedstawiona w Sejmie na wniosek PO.

Robert Tyszkiewicz (PO) zaznaczył, że klub PO zdecydował się złożyć ten wniosek ze względu na skalę zjawiska, jaka obecnie obserwowana jest w Egipcie, oraz gwałtowność i intensywność wydarzeń w tym kraju. Przypomniał, że Egipt jest miejscem tradycyjnego wypoczynku Polaków.

"Sytuacja wymaga nieustannego monitorowania tych zdarzeń, znakomitego przepływu informacji w taki sposób, aby opinia publiczna w Polsce, nasi turyści chcący wyjechać do Egiptu i innych krajów regionu, biura turystyczne, byli na bieżąco informowani na temat potencjalnych zagrożeń" - podkreślił poseł.

Jak ocenił, wydarzenia w Egipcie i Tunezji mogą być podstawą do wyciągnięcia wniosków na przyszłość i stworzenia nowego systemu zarządzania kryzysowego, dotyczącego zagranicznego ruchu turystycznego.

W Egipcie wypoczywa obecnie 4 tys. polskich turystów

Najder poinformował, że obecnie w Egipcie przebywa obecnie około 4 tys. polskich turystów. Przypomniał, że MSZ nie może nikomu zakazać wyjazdu za granicę, może tylko wydać rekomendację pozostania w kraju.

Podkreślił, że resort SZ oraz Ministerstwo Sportu nie mogą użyć żadnych środków administracyjnych, które zakazałyby obywatelom wyjeżdżania do innych krajów czy zakazałyby biurom podróży prowadzenia działalności.

W kurortach bezpiecznie, ale nie należy ich opuszczać

Zapewnił też, że nie ma sytuacji w kurortach nad Morzem Czerwonym, która by zagrażała zdrowiu czy życiu Polaków. "Ale bardzo jednoznacznie, kategorycznie powtarzamy, prosimy polskich turystów, aby nie opuszczali kurortów, nie przemieszczali się w głąb kraju" - oświadczył wiceminister.

Jak poinformował, polska ambasada w Kairze znajduje się ponad 2 km od placu Tahrir - gdzie mają miejsce największe demonstracje - i normalnie funkcjonuje. Jednak - mówił - każdy powinien zakładać, że sytuacja może wymknąć się spod kontroli. "Ale na tę chwilę takie ryzyko jest raczej niewielkie" - dodał.

Wszystkie loty czarterowe, zakontraktowane przez biura podróży odbywają się regularnie. W czwartek do Kairu wyleciał rejsowy samolot, który ma zabrać do kraju 52 osoby. "Jest możliwość wyjazdu z Kairu, ale na tę chwilę nie ma potrzeby podejmowania żadnych nadzwyczajnych środków" - podkreślił Najder.

Zapewnił, że rząd jest przygotowany i na bieżąco dostosowuje swoje plany do najczarniejszego scenariusza, czyli ewakuacji. Jak mówił, MON wydzieliło środki transportu powietrznego do tego celu.

Najder przyznał jednak, że wywiezienie wszystkich turystów w bardzo krótkim czasie, tzn. takim jak niektórzy by oczekiwali, jest nierealistyczne. "Logistycznie będzie to bardzo trudne, bo są to znaczne odległości, stan bezpieczeństwa może być różny" - powiedział.

Ewentualna ewakuacja samolotami albo pociągami

dkreślił, że w przypadku ewakuacji turystów, brany jest pod uwagę transport lotniczy oraz lądowy. "Najmniej realny jest transport morski" - mówił. "Będzie to proces długotrwały w stosunku do oczekiwań, biorąc pod uwagę skalę problemu" - dodał.

Już ponad tydzień w Egipcie trwają protesty przeciwko prezydentowi Hosniemu Mubarakowi. Setki manifestantów domagających się odejścia prezydenta Mubaraka zostało rannych w trwających od środy starciach z jego zwolennikami na placu Tahrir w Kairze.