Sąd Okręgowy w Białymstoku prawomocnie uniewinnił we wtorek strażnika więziennego, oskarżonego o to, że nie zapobiegł samobójstwu w celi świadka koronnego. Utrzymał tym samym wyrok sądu pierwszej instancji.

Prokurator chciał uchylenia tego wyroku i ponownego procesu. Obrońca oskarżonego strażnika - utrzymania wyroku uniewinniającego.

Świadek koronny popełnił samobójstwo w celi Aresztu Śledczego w Białymstoku w kwietniu 2008 roku. Osadzony powiesił się w kąciku sanitarnym, który nie był objęty monitoringiem.

Strażnik Dariusz B., który był wówczas na służbie, odpowiadał w procesie za niedopełnienie obowiązków, zaniedbanie monitoringu osadzonego, poświadczenie nieprawdy w dokumentach dotyczących przeprowadzania tego monitoringu, przez co miał nieumyślnie przyczynić się do śmierci świadka.

W październiku 2010 roku sąd pierwszej instancji uniewinnił go, co utrzymał we wtorek sąd odwoławczy, oddalając apelację oskarżenia. Wyrok przyjęło oklaskami kilkudziesięciu funkcjonariuszy Służby Więziennej, którzy przyszli do sądu na jego publikację.

Uzasadniając wyrok, sędzia Jerzy Szczurewski podkreślił, że nie jest to ocena funkcjonowania służby więziennej, a tylko i wyłącznie postępowania w tej sprawie przed sądem pierwszej instancji.

Sąd szczegółowo wyjaśniał, dlaczego strażnika nie można było pociągnąć do odpowiedzialności karnej za to, że w czasie jego służby osadzony popełnił samobójstwo w celi. Podkreślił, że oskarżony Dariusz B. nic nie wiedział o osadzonym, poza tym, że miał on być izolowany od innych współwięźniów. M.in. nie wiedział tego, że był on świadkiem koronnym (jak podał sąd, do jego śmierci nie realizowano wobec niego procedur ochronnych dotyczących świadków koronnych).

Jak mówił sędzia Szczurewski, świadek na oddziale był chroniony przed innymi osobami, ale nie mógł być "chroniony przed samym sobą".

Sąd przypominał też m.in., że osadzony pisał w listach do bliskich o myślach samobójczych, ale ta korespondencja "poszła do szuflady" prokuratora prowadzącego śledztwo. Analizował też regulamin pracy funkcjonariuszy w areszcie, z którego wynikało, że w nocy mają oni prowadzić obserwację osadzonych przez monitoring (tam, gdzie on jest), a nie zaglądając do cel przez wizjery.

Sędzia Szczurewski dodał na koniec, że Dariusz B. pełnił służbę zgodnie z regulaminem i praktyką przyjętą na tym oddziale.

Sam uniewinniony funkcjonariusz po wyjściu z sali rozpraw powiedział dziennikarzom, że jego zdaniem zarzuty prokuratury były bezpodstawne. Jak dodał, "w apelacji tylko jedna rzecz była niejasna: "czy Sąd zapozna się wnikliwie z materiałem dowodowym, czy posłucha tego, co prokurator +wyssał z palca+". Podkreślił, że nie mógł zapobiec śmierci osadzonego.