W PE odbyło się we wtorek zorganizowane przez PiS publiczne wysłuchanie poświęcone śledztwu w sprawie katastrofy pod Smoleńskiem. Organizatorzy oraz Marta Kaczyńska-Dubieniecka żałowali, że zabrakło szefa PE Jerzego Buzka i przedstawicieli partii rządzących.

Wysłuchanie zgromadziło bardzo wiele osób; w sali w Parlamencie Europejskim w Brukseli zabrakło nawet miejsc siedzących. Sądząc z liczby osób, które korzystały ze słuchawek z tłumaczeniem, ogromną większość stanowili Polacy, w tym europosłowie PiS, rodziny ofiar katastrofy samolotu pod Smoleńskiem 10 kwietnia oraz członkowie stowarzyszenia Katyń 2010.

Obcokrajowcy byli nieliczni. PAP naliczyła trzech zagranicznych europosłów.

Wysłuchanie rozpoczęło się minutą ciszy ku czci ofiar oraz krótkim filmem dokumentalnym. Następnie uczestnicy opowiadali o prowadzonym śledztwie, wskazując na liczne - ich zdaniem - uchybienia, w tym "niszczenie dowodów, matactwa, kłamstwa, nierzetelności", jak powiedział szef zespołu parlamentarnego ds. wyjaśnienia przyczyn katastrofy Antoni Macierewicz (PiS). "Już w pierwszych minutach od wypadku mieliśmy do czynienia z przygotowaną akcją dezinformacyjną" - podkreślił.

Organizatorzy oraz uczestnicy wysłuchania apelowali do władz UE (w dniu szczytu UE-Rosja w Brukseli), by w kontaktach z władzami Rosji domagać się rzetelnego dochodzenia. W imieniu ponad 300 tys. osób, które podpisały petycję, apelowali też o powołanie międzynarodowej komisji do zbadania katastrofy.

"Przyjechałam tu jako obywatelka Polski i UE, międzynarodowej struktury, która tak często odwołuje się do solidarności" - powiedziała Marta Kaczyńska-Dubieniecka, córka prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który zginął w katastrofie. - Dziś Polska jako członek UE powinna spotkać się z solidarnością pozostałych państw i uzyskać odpowiednie wsparcie. Jedyną nadzieją na rzetelne wyjaśnienie tej straszliwej katastrofy jest powołanie międzynarodowej komisji, która w sposób niezależny wyjaśni, dlaczego prezydent i jego żona - moi rodzice, oraz 94 przedstawicieli naszego kraju musieli zginąć" - powiedziała, otrzymując gromkie brawa.

"Rodziny ofiar potrzebują pomocy ze strony społeczeństwa europejskiego i instytucji europejskich. Wiemy, że europejska opinia publiczna ma opaczny obraz katastrofy (...). Jednym z celów dzisiejszego spotkania jest przekazanie informacji sprawdzonych" - powiedział organizator wysłuchania, europoseł Ryszard Legutko (PiS).

Podkreślił, że będzie domagał się interwencji od liderów unijnych instytucji, w tym przewodniczących PE Jerzego Buzka oraz Komisji Europejskiej Jose Manuela Barroso. "Będziemy pytać, co państwo zrobili w ciągu ostatnich sześciu miesięcy i zamierzają zrobić w najbliższym czasie, by w kontaktach ze stroną rosyjską popchnąć śledztwo do przodu" - zapowiedział.

Na wysłuchaniu nie było jednak Buzka, który przebywa z oficjalną wizytą w Londynie. "Nie przyszedł też żaden z 14 wiceprzewodniczących, żaden z kolegów z innych partii. To jest bardzo smutne. Do tej pory żyłem w przekonaniu, że śmierć nie ma charakteru partyjnego, ale być może coś mi umknęło" - ubolewał Legutko.

Drugi współorganizator wysłuchania, Tomasz Poręba (PiS) skrytykował słowa Buzka cytowane przez jeden z portali, że wysłuchanie "to ukojenie dla rodzin ofiar". "To słowa szokujące i smutne. Nie zechciał wysłać jednego z 14 zastępców, a pozwala sobie na tego typu komentarze" - powiedział Poręba.

Także Kaczyńska-Dubieniecka krytykowała fakt, że zabrakło Buzka: "Mnie aż nawet trudno komentować taką sytuację, ponieważ wiadomo mi, że premier Buzek, przewodniczący PE, ma aż 14 zastępców. Takie podejście do dzisiejszego spotkania można traktować niemal jako manifestację". Cieszyła się jednak z wypełnionej po brzegi sali. "Mam nadzieję, że nasz głos będzie słyszalny na forum UE. Rozpoczynamy długą drogę, jeśli chodzi o wyjaśnianie przyczyn katastrofy na forum międzynarodowym. Nasze argumenty i okoliczności, jakie tu zostały przedstawione są na tyle mocne, że nie wyobrażam sobie, żeby pozostały bez echa" - powiedziała dziennikarzom.

W toku dyskusji padł pomysł, żeby postulat powołania międzynarodowej komisji ds. śledztwa po katastrofie smoleńskiej zgłosić w ramach tzw. inicjatywy obywatelskiej przewidzianej w Traktacie z Lizbony. Chodzi o inicjatywę, która ma umożliwić obywatelom zwracanie się do KE z inicjatywami legislacyjnymi, o ile podpisze się pod nimi minimum 1 mln obywateli z przynajmniej jednej czwartej państw UE. Inicjatywa ma wejść w życie najwcześniej za rok - PE ani Rada UE wciąż nie przyjęły rozporządzenia opisującego szczegółowe zasady i warunki.

"Międzynarodowa komisja powinna była zostać powołana na samym początku. To jest sprawa dla premiera Donalda Tuska i jego rządu wraz z rosyjskimi władzami. My tu z UE nie możemy tego nakazać, nie mamy środków, żeby to zrobić. Ale w klimacie ocieplenia Polski z Rosją, Rosjanie zdają sobie sprawę, że nie mogą utrzymywać stosunków wyłącznie bilateralnie z krajami, muszą także z całą UE" - powiedział konserwatywny europoseł brytyjski Charles Tannock. Jak podkreślił, przyszedł na wysłuchanie "z solidarności z polskimi kolegami".

"Przede wszystkim UE musi zająć stanowisko w sprawie śledztwa, które powinno być zapoczątkowane z ramienia UE, a nie pana (Edmunda) Klicha w Polsce" - powiedział litewski europoseł Vytautas Landsbergis. "To jasne, że nie wszystko jest jasne. Potrzebne jest włączenie stron trzecich; niezależne śledztwo o wymiarze międzynarodowym" - wtórował mu europoseł brytyjski konserwatysta Geoffrey Charles Van Orden.

Byli jedynymi europosłami zagranicznymi. Poza europosłami PiS, w sali byli także obecni Paweł Kowal (PJN) oraz Bogusław Sonik (PO).

"To jest takie raczej polsko-polskie wydarzenie, czyli powtórzenie tych wszystkich argumentów, które padają w Polsce. Poprzez fakt, że zaproszono do Brukseli te rodziny, otwiera się przed nimi perspektywy iluzoryczne. Myślę, że instytucje UE mogłyby się pochylić nad końcowym raportem, który zostanie przyjęty po zakończeniu dochodzenia. Ewentualnie wtedy będzie pole do oceny tych ustaleń" - powiedział dziennikarzom Sonik.

Odnosząc się do zarzutów o brak przedstawicieli z rządzących partii w Polsce, Sonik powiedział, że "obecność polskich posłów zajmowałaby tylko miejsce dla tych, do których miało być adresowane to przesłuchanie". Przyznał, że spodziewał się większego zainteresowania wśród zagranicznych kolegów. Z drugiej strony zauważył, że i inne przesłuchania organizowane w PE zwykle nie przyciągają wielkiej uwagi.