Średnio 4,5 funta od jednego domostwa – tyle mają płacić mieszkańcy hrabstwa Yorkshire w Wielkiej Brytanii na pozimowe remonty dróg. Podatek uchwaliły władze lokalne.
Nie chcąc by ich budżet stopniał jak śnieg na wiosnę, władze hrabstwa wprowadziły podatek na łatanie dziur w jezdni. Opłata ta jest doliczana do rocznego podatku lokalnego, którego wysokość ustalana jest w zależności od rynkowej wartości domu podatnika.
Na usunięcie jednej dziury brytyjskie władze lokalne wydają średnio ok. 70 funtów.
Po poprzedniej zimie pojawiło się w Wielkiej Brytanii ok. 1,6 mln dziur w jezdniach. W samym hrabstwie Yorkshire na jednej z dróg na odcinku 140 metrów doliczono się 319 dziur.
Dziury w jezdni powodują zniszczenia sięgające 1 mln funtów dziennie. Liczba roszczeń ubezpieczeniowych w związku z uszkodzeniem samochodu w ostatnich latach wzrosła czterokrotnie. Rząd zajęty łataniem państwowej dziury budżetowej odmówił dofinansowania władz samorządowych.
W Polsce łatanie dziur na drogach jest o wiele tańsze – 1 mkw. wyrwy w jezdni kosztuje 100-200 zł. Cena uzależniona jest od głębokości dziury, mimo że i tak potrzeba milionów. Sama Gdynia płaci rocznie 8 mln zł.
Na szczęście nasi samorządowcy na razie nie zdecydują się na skopiowanie brytyjskiego pomysłu. Takich rzeczy nie robi się przed wyborami samorządowymi.