Parlament Europejski chce parytetów narodowych w unijnej dyplomacji, by rozmontować w niej dominację starej Unii. Ale szefowa unijnej dyplomacji jest przeciw, „bo to pozbawiłoby szans najlepszych”. W domyśle: Belgię, Francję, Niemcy
Catherine Ashton po objęciu funkcji przekonywała, że unijna dyplomacja powinna być instytucją, w której obowiązuje równowaga płci i geograficzna. A stan, w którym na 115 ambasadorów UE tylko 5 pochodzi z nowej Europy, należy traktować jako przejściowy.
Teraz jednak najwyraźniej zmieniła zdanie. W liście do szefa komisji spraw zagranicznych Parlamentu Europejskiego Gabriele’a Albertiniego i posła PE Jacka Saryusza-Wolskiego napisała, że specjalne regulacje pozwalające zapewnić dochodzenie do tej równowagi są niepotrzebne. W jej przekonaniu unijna dyplomacja wyłaniana na zasadach lansowanych przez PE straci charakter wspólnotowy, a kwoty dla nowych państw UE przy naborze do Europejskiej Służby Działań Zewnętrznych (ESDZ) „pozbawią szans najlepszych”.
Problem jednak w tym, że śladowa obecność nowej Unii w instytucjach UE nie dotyczy tylko dyplomacji. Zjawisko jest szersze. Najlepiej płatne stanowiska w Komisji Europejskiej piastują Belgowie, Francuzi, Niemcy i Brytyjczycy. „DGP” przeanalizował, jak wygląda obsada najwyższych stanowisk w KE. Trend jest dokładnie taki sam jak w ESDZ (dominacja starych państw UE). I to mimo że od rozszerzenia Unii o Polskę, Czechy, Węgry, Słowację, Słowenię i kraje bałtyckie minęło ponad sześć, lat, a o Bułgarię i Rumunię – prawie trzy.
Niewielka Belgia na stanowiskach od AD16 do AD13 – czyli najwyższych po komisarzu, z zarobkami od 16 tys. euro do najmniej 11 tys. euro miesięcznie – ma 184 swoich obywateli. Polska 14 (w tym żadnej osoby na stanowisku z zaszeregowaniem AD16).
Pod niewiele mówiącymi kategoriami kryją się ciekawe posady. To na przykład dyrektor generalny w komisji, dyrektor Europejskiego Instytutu Innowacji i Technologii czy szef analityków ds. bezpieczeństwa – quasi- -wywiad przy ESDZ.
Lepsza niż Belgia w kategoriach AD16 – AD13 jest tylko Francja, która ma na takich posadach 220 osób. Mniejszą reprezentacją dysponuje nawet Wielka Brytania – 158 i Niemcy – 151. Choć i one nie mają powodu do narzekania. Podobnie jak Hiszpania i Grecja mające odpowiednio – 134 i 114.
Co innego w Europie Środkowej. Węgrzy i Rumunii mają odpowiednio – 10 i 5 osób. Najmniej utalentowani do sprawowania wspólnotowych urzędów są Estończycy (4), Łotysze (4), Słoweńcy (4), Bułgarzy (3), Słowacy (3) i Litwini (3).
Podobny trend dotyczy obsady najwyższych stanowisk w ESDZ. Ale jeśli stosować logikę Ashton z listu do Albertiniego i Saryusza-Wol-skiego, Europa Środkowa nie jest wystarczająco zdolna, by piastować odpowiedzialne funkcje. Bo wygrywają najlepsi: Belgowie czy Niemcy. Przypomnijmy: z ostatniej puli nominacji (29 stanowisk ambasadorów i wiceambasadorów) tylko 14 proc. przypadło nowej Europie (co w liście uczciwie przyznaje sama Ashton).
Polska w tym rozdaniu wypadła zresztą nieźle – dostaliśmy ambasady w Ammanie i Seulu. Jeśli uda się jednak przeforsować parytety narodowe w liczącej 6 tys. osób unijnej dyplomacji, Polska mogłaby liczyć na ok. 500 stanowisk, czyli 8 procent.
Jak Ashton przekonuje Parlament Europejski
„W świetle dyskusji w pana komisji dotyczącej poprawek do procedury naboru personelu (ESDZ – red.) i obaw wyrażanych w sprawie równowagi geograficznej, płci i instytucjonalnej pragnę przedstawić fakty – nie mity – dotyczące pierwszej fali nominacji szefów delegatur. (...) W ramach pakietu 29 nominacji uwzględniono cztery dla nowych krajów członkowskich (14 proc.) oraz siedem dla kobiet (24 proc.). (...) Słyszałam opinie, że powinny być ustanowione kwoty uwzględniające narodowości oraz płeć w ramach służby działań zewnętrznych (ESDZ – red.). Jestem głęboko przekonana, że wykluczenie osób ze względu na ich narodowość lub płeć poprzez wprowadzenie systemu kwotowego podważy wspólnotowy charakter Europejskiej Służby Działań Zewnętrznych, pośrednio osłabiając wiarygodność wybranych kandydatów. Wykluczy też najlepszych kandydatów na te stanowiska. To nie jest to, do czego powinniśmy dążyć”.