Rosyjskie MSZ w marcu oficjalnie ostrzegało polskie władze, że lotnisko w Smoleńsku jest zaniedbane i nie nadaje się do przyjmowania samolotów rejsowych.
Na początku marca Jerzy Bahr, ambasador RP w Moskwie, rozmawiał z Siergiejem Nieczajewem, dyrektorem departamentu europejskiego w MSZ Rosji. Bahr ustalał przylot polskiej grupy, która w Smoleńsku i w Katyniu miała przypilnować przygotowania do obchodów 70. rocznicy katyńskiej. „Nieczajew poinformował, że według jego wiedzy jakiekolwiek korzystanie z lotniska w Smoleńsku może stanowić poważny problem” – napisał 11 marca ambasador Bahr w clarisie (niezaszyfrowana depesza dyplomatyczna – red.) wysłanym m.in. do Mariusza Kazany, który później zginął w Smoleńsku. O jaki „problem„ chodziło, wyjaśnia wcześniejszy claris Bahra z 9 marca do Jarosława Bratkiewicza, dyrektora departamentu MSZ: „(...) w związku z likwidacją jednostki wojskowej obsługującej lotnisko w Smoleńsku nie ma technicznej możliwości wylądowania samolotu specjalnego z grupą przygotowawczą wizyty premiera RP (brak sprzętu zabezpieczenia lotów w tym cystern paliwowych, mobilnych agregatów prądotwórczych, sprzętu utrzymania pasa startowego)”.
Pozostało
72%
treści
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Powiązane
Reklama