Kolejna nowinka techniczna ma pomóc pacjentom i służbie zdrowia. Dzięki niej grypę będziemy wykrywać samodzielnie. Urządzenie działa na zasadzie alkomatu. Pomysłodawcą rewolucyjnego biotestu do wykrywania wirusów grypy jest Dawid Nidzworski z Międzyuczelnianego Wydziału Biotechnologii Uniwersytetu Gdańskiego i Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego. Jak zapewnia, taki biosensor będzie w stanie dokonać diagnozy w czasie 5 – 10 minut.
Urządzenie działa na prostej zasadzie. Po zbadaniu wymazów z gardła zapali się jedna z lampek. Czerwona będzie oznaczać, że pacjent ma grypę, zielona – że nie wykryto wirusa.
Dzięki szybkiej i – jak zapewnia pomysłodawca – na 90 procent pewnej diagnozie pacjenci nie musieliby wydawać pieniędzy na drogie antybiotyki, których być może nie potrzebują. Zyskałby też Narodowy Fundusz Zdrowia. – W zeszłym roku NFZ wydał ok. 100 mln zł na refundację antybiotyków dla dzieci z objawami grypy. Potem się okazywało, że blisko połowa z nich ich nie potrzebowała – mówi Nidzworski. NFZ mógłby więc sporo oszczędzić – w tym przypadku 50 milionów złotych – pod warunkiem że nie zraziłby go koszt takiego biotestera.
Urządzenie ma kosztować od 4 tys. do 10 tys. zł w zależności od skali produkcji. Potem jednak koszty eksploatacji byłyby znacznie niższe. – Przewiduję, że koszt jednorazowej końcówki do przeprowadzenia badań nie przekraczałby 10 zł – mówi Nidzworski.
Projekt znajduje się aktualnie na etapie zaawansowanych badań. Na jego kontynuację Nidzworski otrzymał od Fundacji na rzecz Nauki Polskiej stypendium w wysokości 220 tys. zł. – Jeśli znajdą się przedsiębiorstwa czy instytucje zainteresowane wdrożeniem urządzenia, to biosensor mógłby zostać wprowadzony na rynek około 2015 roku – przewiduje młody uczony.