Błąd rządowych legislatorów może zaprowadzić premiera Donalda Tuska przed Trybunał Stanu.
Ustalenia komisji szukającej przyczyn katastrofy smoleńskiej – oparte na szczegółowych analizach, ekspertyzach laboratoryjnych czarnych skrzynek – mogą trafić do kosza. A to z powodu naruszenia prawa przy powoływaniu komisji. Tak wynika z ekspertyz prawnych Biura Analiz Sejmowych oraz znanego konstytucjonalisty prof. Marka Chmaja. Rząd sam sobie podstawił nogę, bo zanim Trybunał Konstytucyjny orzeknie, kto ma rację, opozycja do cna wykorzysta niechlujstwo jego urzędników.
Rzecz dotyczy zgodności rozporządzenia o powołaniu Komisji Badania Wypadków Lotniczych z ustawą o prawie lotniczym. Wątpliwości zgłosił do BAS poseł Jerzy Polaczek z koła Polska Plus, które skupia PiS-owskich rozłamowców. Sejmowi prawnicy przyznali mu rację.
– Rozporządzenie było konsultowane w Rządowym Centrum Legislacji – zapewnia rzecznik rządu Paweł Graś. Krytyczne opinie nazywa niepoważnymi. Szef RCL Maciej Berek w rozmowie z nami przekonuje, że szczegółowe zapisy rozporządzenia nie wykraczają poza ustawę.
Zdaniem konstytucjonalisty prof. Marka Chmaja – którego poprosiliśmy o opinię – to „rażące naruszenie konstytucji”. Rozporządzenie nie może zmieniać przepisów ustawy. Według profesora błąd rządowych legislatorów może narazić premiera na odpowiedzialność przed Trybunałem Stanu.
Jerzy Polaczek z ekspertyzą w ręku mówi nam: – Jestem pewien, że znajdziemy grupę 50 chętnych posłów, by tę sprawę zaskarżyć do Trybunału Konstytucyjnego. I jeśli sądziowie podzielą opinię sejmowych prawników, wszystko trzeba będzie zacząć od nowa, łącznie z powołaniem szefa i biegłych komisji.
Minister Berek przekonuje, że jeśli nawet rząd nie obroni swojego stanowiska, to TK nie musi wcale uznać prac komisji za nieważne.
Bez względu jednak na ekspertyzy prawne, orzeczenia trybunałów, wagi uchybień i ich merytorycznych konsekwencji Tusk strzelił swojej drużynie samobójczą bramkę i dał nowe argumenty opozycji.
Zaufany premiera
Na błąd wskazali prawnicy z Biura Analiz Sejmowych, którzy przeanalizowali rozporządzenie na wniosek Jerzego Polaczka, posła koła Polska Plus. Ten były minister infrastruktury był współautorem ustawy – Prawo lotnicze i od początku uważał, że przy powoływaniu komisji mogło dojść do naruszenia prawa. Eksperci BAS potwierdzili. – Przepisy rozporządzenia w zakresie, w jakim przyznają w szczególnych sytuacjach prezesowi Rady Ministrów uprawnienia, są... niezgodne z regulacjami art. 140 prawa lotniczego – napisali w analizie. A to właśnie dzięki tym przepisom premier uzyskał możliwość wpływania na obsadę członków komisji.
– Sama ustawa mówiła, że mogą to robić minister obrony w porozumieniu z szefem MSWiA. Przeraziliśmy się, że na tak ważną sprawę premier nie ma żadnego wpływu – tłumaczy wysoki rangą polityk PO.



Premier dostał też prawo do podjęcia decyzji o wszczęciu przez komisję ponownego badania przyczyn wypadku, gdy „pojawią się nowe okoliczności”. Zdaniem prawników to także pogwałcenie prawa.
Do wyznaczenia nowego szefa komisji zmusiła też sytuacja – Edmund Klich, który stał na jej czele, był też akredytowany przy Międzypaństwowym Komitecie Lotniczym MAK i 25 kwietnia stwierdził, że nie jest w stanie pogodzić dwóch funkcji. Trzeba było powołać kogoś nowego, do kogo premier ma pełne zaufanie. Na napisanie rozporządzenia prawnicy mieli niecałe dwa dni.
27 kwietnia weszło ono w życie, a dzień później premier Tusk ogłosił, że na następcę Edmunda Klicha powołał Jerzego Millera, szefa MSWiA. Argumentował, że chodzi o „odwojskowienie” komisji.

Polityczny oręż

Politycy opozycji chcą zaskarżyć rozporządzenie do Trybunału Konstytucyjnego – wtedy komisja i jej praca mogą zostać uznane za niezgodną z prawem. Już sama taka możliwość daje im do ręki polityczny oręż. – Ta sprawa pokazuje, z jakim brakiem zaangażowania i profesjonalizmu mamy do czynienia – mówi Jerzy Polaczek. – Premier i jego ministrowie przekonują nas o swoich dobrych intencjach, a gdy sprawdzamy ich działania, wychodzą na jaw takie przedszkolne błędy.
Rażący przypadek naruszenia konstytucji

prof. Marek Chmaj, konstytucjonalista ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej

OPINIA
Oba rozporządzenia wydane wiosną tego roku stanowią rażący przypadek naruszenia konstytucji. Mamy w nich do czynienia z ominięciem ustawy i rządzeniem rozporządzeniami. Oba są sprzeczne z art. 92 konstytucji i art. 140 ustawy – Prawo lotnicze. Żadne okoliczności nie mogą wpływać tu łagodząco – ani katastrofa, ani śmierć prezydenta. Ustawa może być zmieniona tylko ustawą.
Rozporządzenie może być wydane wyłącznie na podstawie upoważnienia zawartego w ustawie i w celu wykonania ustawy. Oznacza to, że upoważnienie powinno wskazywać dokładny przedmiot rozporządzenia i zawierać dokładne wytyczne dotyczące treści aktu. Rozporządzenie może uszczegóławiać regulacje, ale nie może zastępować ustawy. Jeżeli ustawa przewiduje pewne procedury, ustawa nie może ich rozbudowywać. Jeżeli więc ustawa reguluje, kto powołuje Komisję Badania Wypadków Lotniczych, rozporządzenie nie może tego zmieniać.
Rozporządzeniu do momentu stwierdzenia jego niekonstytucyjności służy domniemanie zgodności z prawem. Nad przestrzeganiem konstytucji czuwa prezydent, a Trybunał czuwa nad hierarchią aktów prawnych. Jeżeli premier po orzeczeniu Trybunału wciąż działałby zgodnie z niekonstytucyjnym rozporządzeniem, naruszałby prawo. Od tej pory podlegałby odpowiedzialności przed Trybunałem Stanu.