Nadchodzi kres medialnej koalicji SLD – PiS. Platforma prze do szybkich zmian w telewizyjnych i radiowych gabinetach.
Dziś w Sejmie zanosi się na burzliwą dyskusję. Temat? Przyszłość mediów publicznych. Debatę wywalczyli Agnieszka Holland, Jacek Bromski, Krzysztof Krauze i inni artyści, którzy kilka miesięcy temu zaprezentowali posłom własną koncepcję uzdrowienia TVP. PO najpierw ich pomysł poparła, by po kilku miesiącach zaprezentować własny projekt. Mniej kłopotliwy, bo taki, który nie wymaga długich prac w parlamencie. Tzw. mała nowela skupia się wokół jednej kwestii – rozwiązania rad nadzorczych w mediach publicznych i pozbycia się stamtąd ludzi kojarzonych z SLD i PiS.
PO twierdzi, że to remedium na skrajne upolitycznienie. – Chodzi tylko o przejęcie władzy – twierdzi Jacek Bromski, szef Stowarzyszenia Filmowców Polskich. Artyści wytknęli politykom, że nowelizacja słowem nie wspomina o finansowaniu telewizji ani o misji. – Mam nadzieję, że po zwycięstwie w wyborach prezydenckich PO straci impet i nie będzie miała apetytu na szybkie przejęcie władzy w mediach, a zamiast tego skupi się na pracy nad kompleksową ustawą – mówi Bromski.
Ale PO tak łatwo nie odpuści. – Takiej agitacji politycznej w mediach publicznych nigdy nie było i należy z tym skończyć, więc nie wiem, skąd te nadzieje – mówi przewodnicząca sejmowej komisji kultury Iwona Śledzińska-Katarasińska. PO jest żądna odwetu za tę kampanię. – Propisowska propaganda w TVP nieomal kosztowała ich prezydencki fotel i nie zostawią tego – mówi jeden z polityków związanych z lewicą.
Z raportów Fundacji Batorego, która monitorowała kampanię w serwisach informacyjnych TVP, wynika, że Bronisław Komorowski był najczęściej negatywnie pokazywanym kandydatem na prezydenta. Najjaskrawiej różnice w prezentowaniu kandydatów było widać w „Wiadomościach”. W przedostatnim tygodniu kampanii flagowy serwis informacyjny TVP 1 nie pokazał ani jednego pozytywnego dla Komorowskiego materiału. Nie wyemitował też żadnego materiału negatywnego dla Kaczyńskiego. TVP dezawuuje ten dokument. Nazywa go antyraportem. – Wiarygodne są liczby, a z nich wynika, że to Komorowski był najczęściej pokazywanym w telewizji kandydatem – mówi Maciej Muzyczuk, szef biura zarządu TVP. I dodaje, że oni żadnych nieprawidłowości nie zauważyli.
Sęk w tym, że jego ocenę podzielają już chyba tylko pracownicy z molocha przy ul. Woronicza, zobowiązani do lojalności wobec pracodawcy. Eksperci i politycy są zaś zgodni, że w tej kampanii prezydenckiej to właśnie TVP była jednym z najbardziej zaangażowanych graczy.