Niemieckie plany zaostrzenia dyscypliny w strefie euro wymagają poprawek do traktatu. Trzeba będzie jeszcze raz go przyjąć we wszystkich krajach Unii. Londyn zamierza wykorzystać sytuację i zażądać referendum nad dokumentem.
Przeforsowany z wielkimi problemami traktat lizboński znów jest zagrożony. Przedstawiony przez Niemcy plan zaostrzenia dyscypliny finansowej w strefie euro wymaga renegocjacji dokumentu, a to otwiera drogę do przeprowadzenia referendów.
Niemiecki minister finansów Wolfgang Schaeuble zaproponował m.in., by wszystkie kraje strefy euro przed przyjęciem swojego budżetu przedstawiały go do aprobaty w Brukseli, a te, które notorycznie przekraczają dopuszczalny deficyt budżetowy, byłyby karane obcięciem pieniędzy z unijnej kasy. W sytuacji gdy prawie wszyscy członkowie UE mają deficyt większy niż 3 proc. PKB, a wspólna unijna waluta przeżywa najpoważniejszy kryzys w swojej historii, wzmocnienie dyscypliny finansowej jest jak najbardziej pożądane. Jednak niemiecki plan ma jedną poważną wadę – wymaga on poprawek do traktatu lizbońskiego.

Nowa ratyfikacja

Wprowadzenie jakichkolwiek zmian do dokumentu, który miał usprawnić funkcjonowanie Unii, oznacza, że będzie go trzeba ponownie ratyfikować. A to może być jeszcze trudniejsze niż za pierwszym razem. Na pewno referendum w sprawie poprawionej Lizbony odbyłoby się w Irlandii, bo takiej formy wymaga konstytucja tego kraju. Ale plebiscyt mógłby zostać przeprowadzony także w Wielkiej Brytanii – rządzący od niespełna dwóch tygodni konserwatyści nigdy nie ukrywali swojej niechęci do traktatu i wiele razy obiecywali, że jak tylko będzie taka możliwość, dadzą Brytyjczykom możliwość wypowiedzenia się w tej sprawie.
Irlandczycy już raz – w czerwcu 2008 r. – odrzucili Lizbonę. W powtórzonym referendum, jesienią zeszłego roku, traktat przeszedł. Głównym powodem, dla którego zmienili zdanie, był kryzys – wyborcy uznali, że Irlandia jest za mała, by samodzielnie zmagać się z jego skutkami. Ale ta sama unijna solidarność powoduje, że teraz wynik referendum wcale nie byłby pewny. Okazuje się, że statystyczny Irlandczyk – po mieszkańcu Luksemburga – w największym stopniu dołożył się do pomocy dla bankrutującej Grecji – w przeliczeniu na osobę irlandzki udział w 110-miliardowym pakiecie wynosi 280 euro. Na dodatek rząd w Dublinie sam zmaga się z 14-proc. deficytem budżetowym, a mieszkańcy Zielonej Wyspy – w odróżnieniu od Greków – nie strajkują i nie protestują przeciw cięciom.



Londyn odrzuci Lizbonę

O ile w Irlandii wynik referendum byłby niepewny, to w Wielkiej Brytanii bez wątpienia Lizbona zostałaby odrzucona. W sondażach przeprowadzanych w zeszłym roku, gdy proces ratyfikacji jeszcze trwał, zdecydowana większość Brytyjczyków była za przeprowadzeniem referendum w ich kraju i zapowiadała, że głosowałaby przeciwko traktatowi. David Cameron jako lider opozycji obiecał, że jeśli konserwatyści dojdą do władzy przed wejściem w życie dokumentu, to plebiscyt się odbędzie. Tak się nie stało i temat referendum zmarł śmiercią naturalną.
Teraz jednak może powrócić, co stawia Camerona jako premiera w bardzo niewygodnej sytuacji. Referendum, które wywróci przeforsowany z takim trudem traktat, skonfliktuje go – oraz szefa dyplomacji Williama Hague’a – z pozostałymi najbardziej wpływowymi politykami europejskimi albo zmusi szefa rządu do rozpisania kolejnego – w sprawie wystąpienia kraju z Unii. Jedno i drugie oznacza potężny polityczny kryzys w UE. – Na pewno brytyjski rząd będzie się starał znaleźć jakieś rozwiązanie, które pozwoli uniknąć referendum w sprawie traktatu – mówi „DGP” Chris Bickerton, politolog z uniwersytetu w Oksfordzie.

Bunt u konserwatystów

Ale brak plebiscytu to z kolei groźba rebelii w szeregach Partii Konserwatywnej i potencjalnie upadek rządu. Wielu deputowanych Partii Konserwatywnej uważa stanowisko swojego lidera w kwestiach europejskich za zbyt miękkie i będzie naciskało na obalenie Lizbony. Tym bardziej że w umowie koalicyjnej, którą konserwatyści zawarli z Liberalnymi Demokratami, zapisano, iż żadne nowe uprawnienia na rzecz Brukseli nie zostaną przekazane bez wcześniejszego referendum.
Merkel chce zaostrzenia dyscypliny finansowej w UE / DGP
Cameron nie zamierza dokładać się do Grecji / DGP