17.04. Warszawa (PAP) - Leciała do Katynia, by pomodlić się nad grobem swojego ojca, ale nie było jej to dane. Anna Maria Borowska i jej wnuk Bartosz Borowski zginęli w katastrofie prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem. Pani Anna miała 82 lata, Bartosz 32.

Anna Maria Borowska urodziła się 20 lipca 1928 roku. Była jedną z czwórki dzieci oficera korpusu ochrony pogranicza ppor. Franciszka Popławskiego - legionisty, uczestnika wojny z 1920 r., w wolnej Polsce żołnierza zawodowego. Przed wojną ppor. Popławski służył w Łużkach w województwie wileńskim, tam na świat przyszła Anna. Został aresztowany 17 września 1939 r. i osadzony w Kozielsku. W kwietniu 1940 r. zamordowano go w Katyniu.

Najbliższą rodzinę oficera wywieziono do Kazachstanu. Anna miała wówczas 12 lat. Do ojczyzny wróciła w maju 1946 roku. Zamieszkała w woj. szczecińskim, pracowała w PGR. Później osiedliła się w Gorzowie i pracowała m.in. w Zakładzie Urządzania Lasów.

Nie udało jej się zdobyć wyższego wykształcenia. Żyła skromnie. Miała jednego syna - Franciszka.

"To ciepła, pracowita, oddana Rodzinie Katyńskiej i historii osoba" - powiedziała PAP przewodnicząca gorzowskiej Rodziny Katyńskiej, Maria Surmacz.

Do Rodziny Katyńskiej należała od 1990 roku. Po wielu latach pracy na rzecz tej organizacji została wiceprzewodniczącą w Gorzowie. Aktywnie działała też w oddziale Związku Sybiraków i Apostolacie Maryjnym.

W katastrofie pod Smoleńskiem zginął także wnuk pani Anny, Bartosz Borowski. Miał 32 lata (ur. 3 czerwca 1978 r.). Leciał z babcią do Katynia, by się nią opiekować, ale także po raz pierwszy odwiedzić miejsce spoczynku swojego pradziadka. Bartosz niespełna dwa lata temu ożenił się z Eweliną, myśleli o dziecku. Pracował jako kierowca, ale miał wiele ambitnych planów. Skończył studia inżynierskie na Akademii Rolniczej w Szczecinie, chciał także ukończyć studia magisterskie.

Babcia Anna często opowiadała wnukom o ich przodku zamordowanym w Katyniu.

Anna Borowska tylko raz była w Lesie Katyńskim. W 60. rocznicę zbrodni pojechała do miejsca kaźni pociągiem. Czas pokazał, że tylko ten jedyny raz mogła pomodlić się nad grobem ukochanego ojca. Los sprawił, że życie pani Anny i jej wnuka dobiegło końca nieopodal tego miejsca. (PAP)

mmd/ mrd/ ls/ jra/