Rosyjskie media sugerują, że zaginiony szyfrant wywiadu wojskowego Stefan Zielonka pracował dla Rosji. "Ta informacja to zemsta za schwytanie przez nasz kontrwywiad ich szpiega" - odpowiada oficer polskiej armii.

Do sprawy tajemniczego zniknięcia chorążego Zielonki w święta Wielkiej Nocy ub. r. wrócił rosyjski tygodni "Argumenti Niedieli". Pismo ma duży nakład, bo 570 tys. egzemplarzy i trafia do kiosków na terenie całej Rosji i państw WNP. "Dla wywiadu nie ma nic gorszego od zniknięcia szyfranta. O pozyskaniu osoby pracującej na tym stanowisku marzą wszystkie służby specjalne" - napisali dziennikarze "Argumenti Niedieli". Twierdzą, że zniknięcie chorążego ma kolosalne znaczenie dla całego systemu bezpieczeństwa państw NATO, a stać za nim mogą właśnie Rosjanie.

Z informacji "DGP" wynika, że w tej sprawie polskie służby wojskowe są całkiem bezradne. Mimo że od zniknięcia szyfranta minęło już blisko 10 miesięcy, nadal nie wiedzą, co się z nim stało. Wciąż rozważane są trzy scenariusze: zdrada na rzecz Chin, Rosji lub samobójcza śmierć.

Oficer polskich służb cywilnych, z którym rozmawialiśmy, zwraca uwagę na inny aspekt całej sprawy: "W styczniu DGP poinformował o zatrzymaniu rosyjskiego szpiega, działającego od lat bez immunitetu dyplomatycznego. To bardzo zdenerwowało naszych kolegów po fachu z Moskwy. Dla mnie tekst o Zielonce jest ich złośliwą odpowiedzią" - wyjaśnia nasz rozmówca.

Czytaj więcej: Dziennik.pl

Robert Zieliński, współpraca Nino Dzikija