W odpowiedzi na kilka głośnych przestępstw z użyciem broni palnej brukselscy policjanci zagrozili strajkiem przeciwko brakowi bezpieczeństwa w niektórych dzielnicach belgijskiej stolicy.

W liście zapowiadającym strajk trzy centrale związkowe skarżą się, że przestępcy coraz częściej sięgają po broń palną typu karabin Kałasznikowa, co wcześniej należało do rzadkości. Coraz częściej dochodzi też do napaści wobec funkcjonariuszy na służbie. Związkowcy oceniają, że w sytuacji zagrożenia policjanci interweniujący w terenie nie mogą liczyć na szybkie i skuteczne wsparcie dodatkowych sił, a współpraca między policjantami różnych dzielnic czy z policją federalną szwankuje z powodów politycznych.

Policjanci krytykują też w opublikowanym w poniedziałek liście "niezrozumiałe decyzje" władz sądowych np. o wypuszczeniu na wolność niektórych przestępców, co wzmaga poczucie bezkarności. Uważają też, że nie są wystarczająco motywowani do pracy.

"Personel domaga się wyraźnych kroków (...) zarówno natury prawnej jak i politycznej, które doprowadzą do skutecznego wprowadzenia nowych środków w życie, a nie dyskusji bez końca i obietnic, które nie są realizowane" - napisano w zapowiedzi strajku, który może się rozpocząć już 15 lutego.

Belgijskie media piszą o "eskalacji przemocy" w Brukseli: w sobotę rano napad na agencję transferu pieniędzy w centrum miasta zakończył się strzelaniną, w której trafiony serią z kałasznikowa został jeden policjant. Nieco wcześniej doszło do napadu z użyciem broni palnej na sklep dyskontowy w jednej z uboższych, zamieszkanych przez imigrantów dzielnic. Atmosferę zagrożenia podgrzała decyzja jednej z wyższych szkół, by przenieść zajęcia z uważanej za niebezpieczną dzielnicy Anderlecht do centrum miasta - bo tylko tak studentom można zapewnić bezpieczeństwo.

Na poczuciu braku bezpieczeństwa grają też politycy, którzy mnożą apele o prowadzenie polityki "zero tolerancji" wobec sprawców drobnych przestępstw. Przewodniczący regionu brukselskiego Charles Pique opowiedział się za tym, by sądy mogły karać 16-latków jako osoby pełnoletnie. Zastrzegł jednocześnie, że nie uważa Brukseli za bardziej niebezpieczną od "innych europejskich miast o takich samych gabarytach i funkcjach".