Kontrolę wewnętrznych procedur bezpieczeństwa zlecił w Państwowym Muzeum Auschwitz-Birkenau dyrektor placówki Piotr M.A. Cywiński po piątkowej kradzieży napisu "Arbeit macht frei" z bramy wejściowej do byłego obozu Auschwitz I. W sobotę powiedział PAP, że kontrola właśnie się rozpoczęła.

"Zaczynamy to robić. Musimy przejrzeć wszystkie stosowane procedury. Nasz system ochrony jest uzgadniany z wszelkimi władzami, z policją, ale teraz trzeba to wszystko przejrzeć. Po pierwsze musimy wiedzieć, czy procedury są optymalne, po drugie, czy zachowano się dokładnie według nich" - powiedział dyrektor.

Rzecznik małopolskiej policji Dariusz Nowak powiedział w sobotę, że w śledztwie na razie nie ma przełomu. Przesłuchanych zostało czterech wartowników straży muzealnej, którzy pełnili służbę w momencie kradzieży. Ich zeznania niczego nie wniosły do sprawy.

Nadal niejasna jest kwestia monitoringu. Wiadomo, że sama brama, z której skradziono napis, nie jest bezpośrednio monitorowa. Zwrócona na nią jest jedynie kamera internetowa. Jak przyznał w rozmowie z PAP dyrektor muzeum Piotr M.A. Cywiński nocą obraz z niej jest fatalny i nie jest rejestrowany. Najbliższa kamera monitoringu zlokalizowana jest w dość odległym miejscu.

Rzecznik Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau Jarosław Mensfelt w rozmowie z PAP powiedział, że w placówce już od 2006 roku trwają prace, których jednym z efektów ma być instalacja systemów ochronnych.

"W muzeum na terenie byłego Auschwitz I powstaje globalny system światłowodowy. Częściowo jest już gotowy: jest internet, a poszczególne budynki zostały zsieciowane. Jednym z elementów sieci jest utworzenie systemu monitoringu wizyjnego, alarm przeciw pożarowy oraz system alarmowy, który obejmie wszystkie budynki i obiekty na zewnątrz. Zastosowany będzie najnowocześniejszy sprzęt, w tym kamery i czujniki ruchu. W tym roku były już spotkania z firmami, które dostarczają taki sprzęt. Muzeum realizuje je z funduszy własnych" - wyjaśnił Mensfelt.

Dyrektor Cywiński ocenił, że prace na projektem potrwają jeszcze trzy, cztery lata. "Procedury długo trwają, wymagane są zgody konserwatora zabytków. Wszystko robimy w tempie, w jakim możemy" - dodał.

Historyczny napis znad obozowej bramy został skradziony w piątek nad ranem. Według policji oraz przedstawicieli Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau, kradzież nie była przypadkowa. Sprawcy wiedzieli jak wejść na teren placówki, w jaki sposób zdjąć napis, a także znali sposób działania wartowników oraz rozmieszczenie monitoringu. Policja prowadzi intensywne śledztwo. Oburzenie z powodu kradzieży wyrazili m.in. byli więźniowie, prezydent, premier i środowiska żydowskie.



Na osobę, która przyczyni się do znalezienia sprawców i odzyskania zabytku, czeka 115 tysięcy złotych nagrody.

Brama główna w obozie Auschwitz I, jako jedyna w całym obozie, została wykonana na rozkaz Niemców przez polskich więźniów politycznych. Zostali oni przywiezieni jednym z pierwszych transportów przybyłych z Wiśnicza na przełomie 1940-1941 roku. Wykonanie bramy związane było z wymianą prowizorycznego zewnętrznego ogrodzenia obozu, wspartego na słupach drewnianych, na ogrodzenie stałe na słupach żelbetowych, z drutem kolczastym pod napięciem.

Napis nad bramą - "Arbeit macht frei" (Praca czyni wolnym - PAP) - który jest jednym z symboli obozu, wykonali więźniowie z komanda ślusarzy pod kierownictwem Jana Liwacza (numer obozowy 1010).