Demokratyczna Partia Socjalistów przegrała po raz pierwszy od 30 lat. Nigdy dotąd wybory nie doprowadziły do zmiany władzy.
Prezydent Milo Đukanović jeszcze nigdy nie był tak blisko utraty władzy. Jeden z najsprawniejszych polityków Europy Środkowej doprowadził swój kraj do niepodległości i członkostwa w NATO, ale był przywódcą autorytarnym, który nie zdołał zbudować skonsolidowanej demokracji. W niedzielę o włos przegrał wybory parlamentarne.
Państwowa Komisja Wyborcza podała oficjalne wyniki głosowania. Przy wysokiej, 76-proc. frekwencji pierwsze miejsce zajęła Demokratyczna Partia Socjalistów (DPS), formalnie kierowana przez premiera Duška Markovicia, a faktycznie przez prezydenta Đukanovicia. Jednak DPS zdobyła jedynie 30 mandatów w 81-osobowym parlamencie. Nawet jeśli dodać do nich trzy mandaty koalicyjnej partii Socjaldemokraci i siedem zdobytych przez listy mniejszości albańskiej i boszniackiej, wciąż będzie o jednego posła za mało, by stworzyć większość potrzebną do powołania rządu. Teoretycznie ekipa Đukanovicia wciąż może pozostać u steru. Opozycja jest bardzo podzielona i łączy ją jedynie sprzeciw wobec rządzących.
Prozachodni liberałowie zdobyli w wyborach cztery mandaty, antykorupcyjna koalicja Pokój to Nasza Narodowość (MNN) – 10 miejsc w parlamencie. 27 mandatów przypadło liście O Przyszłość Czarnogóry (ZBCG). To głównie proserbscy i prorosyjscy konserwatyści, blisko współpracujący z prezydentem Serbii Aleksandarem Vučiciem. ZBCG poparły inne probelgradzkie partie, nie wyłączając odległej światopoglądowo Jugosłowiańskiej Komunistycznej Partii Czarnogóry. – Czarnogóra to jedyny kraj, w którym wybory nigdy nie doprowadziły do zmiany władzy. 30 lat czekaliśmy na odejście dyktatora – triumfował lider MNN Aleksa Bečić.
Politolog Zlatko Vujović z Centrum Monitoringu i Badań ocenił na antenie publicznego kanału TVCG, że opozycja zawdzięcza sukces wsparciu Serbskiej Cerkwi Prawosławnej. Odkąd w 2018 r. Ukrainie udało się uzyskać dla swojej Cerkwi autokefalię, Đukanović również zaczął się starać o uniezależnienie lokalnego Kościoła prawosławnego. Władzom w Podgoricy było trudniej, ponieważ w przeciwieństwie do Kijowa ich ambicje nie cieszą się poparciem hierarchów z Konstantynopola. Tym niemniej w 2019 r. parlament przyjął przepisy, na mocy których na własność państwa przeszły budynki kościelne zbudowane przed 1918 r., gdy Czarnogóra straciła niepodległość i weszła w skład Królestwa SHS, później przekształconego w Jugosławię.
Uderzało to przede wszystkim w Serbską Cerkiew Prawosławną, do której należy większość miejscowych chrześcijan (reszta należy do nieuznawanej przez światowe prawosławie Czarnogórskiej Cerkwi Prawosławnej). 18 sprzeciwiających się ustawie posłów zatrzymano przed głosowaniem za obstrukcję prac parlamentu; podobny los spotkał wielu aktywistów i dziennikarzy. Policja użyła siły wobec demonstrantów. Wielu trafiło do szpitali, w tym bp Metody (Ljubiša Ostojić), wikariusz serbskiej metropolii Czarnogóry i Przymorza. Obok religijnych manifestanci zaczęli wznosić hasła wymierzone w brutalność policji i autorytarne praktyki rządzących.
Uliczne wystąpienia trwały aż do wybuchu pandemii, gdy hierarchowie wezwali do ich wstrzymania ze względów bezpieczeństwa. Jednak wygaśnięcie protestów nie oznaczało uspokojenia nastrojów społecznych, na które nałożyły się konteksty międzynarodowe. Przed czterema laty, u progu poprzednich wyborów, służby specjalne Rosji i Serbii usiłowały zorganizować zamach stanu wymierzony w DPS. Pucz miał uniemożliwić wejście kraju do NATO, ale został udaremniony dzięki pomocy zachodnich wywiadów. Antyđukanoviciowska opozycja także dziś cieszy się poparciem Belgradu i Moskwy. Czarnogóra jest już członkiem Sojuszu, jednak potencjalne objęcie władzy przez nowy rząd może oznaczać zbliżenie z nimi.
Đukanović został premierem jugosłowiańskiej Czarnogóry w 1991 r. w dzień swoich 29. urodzin. Od tej pory spędził siedem kadencji w fotelu szefa rządu, a obecnie jest po raz drugi prezydentem państwa. W rzadkich okresach, gdy nie pełnił żadnej funkcji oficjalnej, władał z tylnego fotela jako lider DPS. Jak pisał brytyjski dziennikarz Misha Glenny w swojej „McMafii”, polityk w latach 90. co najmniej przymykał oko na udział czarnogórskich urzędników w przemycie papierosów do Włoch. Kontrabanda miała trwać do końca XX w., gdy Amerykanie dali do zrozumienia władzom w Podgoricy, że czas z nią skończyć.
Đukanović starał się wówczas o zbliżenie z Zachodem. Jeszcze na początku lat 90. popierał nacjonalistycznego przywódcę Serbii Slobodana Miloševicia, odpowiedzialnego za wywołanie kilku wojen. Gdy okrojona Jugosławia odczuła skutki międzynarodowych sankcji, Czarnogóra zaczęła podkreślać niezależność. W 1996 r. porzuciła jugosłowiańskiego dinara na rzecz marki niemieckiej. Rok później Đukanović publicznie potępił Miloševicia. W 2003 r., już po jego upadku, doprowadził do rozluźnienia unii z Belgradem. Trzy lata później Czarnogóra odzyskała pełną niepodległość, w 2012 r. rozpoczęła negocjacje członkowskie z UE, a w 2017 r. weszła do NATO.