Na godz. 14 w Mińsku (13. czasu polskiego) planowana jest kolejna demonstracja przeciw sfałszowaniu wyborów prezydenckich, która będzie też wyrazem poparcia dla przemian na Białorusi. W sobotę trwały spontaniczne protesty w różnych miejscach kraju.

Marsz Nowej Białorusi ma te same postulaty, co rekordowy kilkusetysięczny protest w Mińsku w ubiegłą niedzielę – uwolnienie więźniów politycznych i wszystkich zatrzymanych w czasie protestów, dymisja prezydenta Alaksandra Łukaszenki, przeprowadzenie nowych wyborów.

Pokojowe protesty zwolenników tych postulatów trwają już 13 dni. W sobotę wiece i łańcuchy solidarności zorganizowano w Mińsku, Grodnie, Brześciu i wielu innych miejscowościach. W ciągu dnia w Grodnie odbył się wiec poparcia dla Łukaszenki, w czasie którego prezydent ostrzegał przed zagrożeniem zewnętrznym ze strony zachodnich sąsiadów i NATO, sugerował też, że „ktoś myśli o Kresach Wschodnich”.

Wcześniej podczas pobytu na poligonie pod Grodnem Łukaszenka dał armii rozkaz zachowania gotowości bojowej i nakazał „reagować bez uprzedzenia na naruszenie granicy”.

Łukaszenka poinstruował MSW i KGB, by w sobotę i w niedzielę zapewniły porządek na ulicach Grodna i innych miejscowości obwodu, by „ujawnić wszystkich podżegaczy i prowokatorów”.

Jak powiedział „sobota i niedziela to czas na zastanowienie się (dla uczestników protestów – PAP), a od poniedziałku niech się nie obrażają. Władza powinna być władzą” – oświadczył.

Do zatrzymań pojedynczych osób doszło w ostatnich dniach m.in. w Grodnie i w Mińsku, jednak w większości akcje odbywają się bez takich interwencji.

W pierwszych dniach po wyborach milicja brutalnie zatrzymała blisko siedem tysięcy osób. Wiele osób pobito, potwierdzono trzy śmierci uczestników protestów.

Według Łukaszenki 60 proc. pokazywanych w mediach zdjęć siniaków i obrażeń to nieprawda.