W niektórych państwach brakuje miejsc w szpitalach.
Z zagrożenia na Bałkanach zdają sobie sprawę Niemcy, które zawnioskowały, by z unijnej listy krajów bezpiecznych na jakiś czas skreślić Czarnogórę i Serbię. Pomysł został zaakceptowany przez Unię Europejską, a informacja została podana 15 lipca przez Reutersa. Decyzja nie jest wiążąca dla krajów członkowskich, działa jako zalecenie.
Tymczasem poza Bałkany dociera niewiele informacji o realnej sytuacji epidemiologicznej. Także polskie MSZ nie informuje o sytuacji w tamtejszych szpitalach państwowych i prywatnych, zaś biura podróży prześcigają się w ofertach wakacyjnych. Wyludnione plaże, obietnice odpoczynku w niczym niezmąconym spokoju, a także niższe ceny zachęcają do podróży.

Rządy zakłamują fakty

Samo ustalenie faktów jest niełatwe, gdyż – jak się okazało na przykładzie Serbii – oficjalne dane bywają zakłamywane. Według sieci BIRN, której dziennikarze uzyskali dostęp do rządowej bazy danych, między marcem i czerwcem w tym kraju na COVID-19 zmarły 632 osoby, choć rząd informował o 244 zgonach. W belgradzkich szpitalach brak już miejsc dla chorych, ludzie godzinami czekają na wizyty i wykonanie testów, a prywatne kliniki i przychodnie podnoszą ceny usług. Wczoraj 350 lekarzy z nieformalnej grupy Zjednoczeni przeciw COVID-19 wystosowało list otwarty do rządu, w którym domagają się rozwiązania obecnego sztabu kryzysowego, wyjaśnień dotyczących zakłamywania danych, a także położenia kresu upolitycznianiu epidemii i zastraszaniu lekarzy.
Przed dwoma tygodniami Belgrad stał się centrum protestów, po tym jak prezydent Aleksandar Vučić ogłosił powrót do restrykcji. Tłum przez prawie tydzień okupował centrum, dochodziło do starć z policją, która używała armatek wodnych i gazu łzawiącego. Do zamknięcia wydania w Serbii (według danych oficjalnych) w szpitalach przebywały 4762 osoby. Liczba ta według lekarzy jest bliska maksimum wydolności służby zdrowia w Serbii. Z nieoficjalnych źródeł wiadomo, że policja z powodu gwałtownego wzrostu zakażeń nie nadąża ze sprawdzaniem osób przebywających na kwarantannie.
Nieciekawa sytuacja panuje w Kosowie. Statystyki mówią o 5877 potwierdzonych przypadkach i 139 zgonach – to dużo jak na niespełna dwumilionowe państwo. Nowy rząd kosowski nadal nie podjął restrykcyjnych kroków, by zahamować liczbę zakażeń. Równie trudna jest sytuacja w Macedonii Północnej: 9249 potwierdzonych przypadków i 432 zgony to wynik, z którego władze na pewno nie mogą się cieszyć. Czarnogóra poszła tym samym torem, mimo wcześniejszych sukcesów w wyzerowaniu liczby zakażeń. Na 21 lipca było ich 2188, z czego 32 śmiertelne.
W Bośni i Hercegowinie odnotowano dotychczas 7908 przypadków, w tym 245 zgonów. Władze w Sarajewie obawiają się, że sytuacja może wymknąć się spod kontroli. Tymczasem Albania, Kosowo i Macedonia Północna w okresie letnim stają się centrami ślubnymi, do których zjeżdża bogata diaspora, corocznie organizująca wystawne imprezy weselne, na które nierzadko przyjeżdża kilkaset gości. W żadnym z krajów nie zapadły jeszcze oficjalne decyzje, by tego typu imprez zakazać.

Na Bałkanach granice w większości otwarte

Mimo to granice w regionie pozostają otwarte, jeśli nie liczyć Czarnogóry, która jednak swoje przejścia z Serbią zamknęła ze względów politycznych, co ma związek z protestami, które organizuje Serbska Cerkiew Prawosławna. Chorwacja, która potwierdziła dotychczas 4370 przypadków zarażeń SARS-CoV-2, w wyniku których zmarły 122 osoby, nie wprowadziła obowiązku kwarantanny ani obostrzeń dla sąsiadów, choć zastrzegła sobie prawo do rewizji tego stanowiska w zależności od sytuacji co dwa tygodnie. Macedonia Północna nie wprowadziła żadnych obostrzeń granicznych.
Wszyscy mieszkańcy Bałkanów mogą bez problemu podróżować nad oba morza Albanii, Jońskie i Adriatyckie. Oficjalnie Tirana potwierdziła 4171 przypadków zarażenia, z czego 113 śmiertelnych. Władze jak do tej pory nie przedsięwzięły żadnych drastycznych środków kontroli.
Albania jest tymczasem popularnym miejscem wypoczynku nie tylko dla Polaków, ale i Kosowian, dla których to jedno z dwóch obok Czarnogóry państw nadmorskich, do których mogą bez większych komplikacji udać się na urlop. Rozprzestrzenianie się wirusa w regionie jest nieuniknione, tymczasem niewydolne systemy ochrony zdrowia we wszystkich państwach Bałkanów Zachodnich po miesiącach wysiłków, by pandemię opanować, są już na wyczerpaniu.